Powered By Blogger

poniedziałek, 18 lipca 2016

Miłość bez końca

   Anna wróciła z zakupów. Tego dnia była radosna i szczęśliwa. Kupiła
wspaniały tort i różne przysmaki, które lubił Jan. Musi szybko uwinąć
się ze sprzątaniem i przyszykowaniem kolacji we dwoje. Wszystko
powinno być gotowe na 18 tą, kiedy mąż wróci z pracy. Rocznice
poznania zawsze obchodzili uroczyście. Kupiła nową sukienkę na tę
szczególną okazję i odwiedziła fryzjera.
Stanęła przed lustrem. Włosy krótko obcięte w kolorze młodego wina
z lekkim odcieniem fioletu podkreślały blask dużych, szaroniebieskich
oczów. Ma 56 lat, a wygląda o wiele młodziej. Lata wypełnione
szczęściem i miłością, które ofiarował jej Jan wygładziły zarys
zmarszczek sprzed lat. Uśmiechnęła się dumnie do swojego odbicia.
W uśmiechu była radość kobiety kochanej i takiej, która kocha.
- Jan, szepnęła do siebie. Wszedł w jej życie nieoczekiwanie, kiedy
już zrezygnowała z marzeń, wszelkich marzeń. Życie jest pełne
niespodzianek, pomyślała, przypominając sobie spotkanie z Janem.
 
   Siedziała samotnie nad rzeką, Patrzyła w wodę, a łzy spływały po
jej policzkach. Usłyszała , że ktoś jedzie na rowerze ścieżką tuż za nią,
zatrzymuje się i zsiada z roweru. Nie odwróciła głowy, żeby nie
pokazać zapłakanej twarzy. Zresztą nie szukała towarzystwa. Kątem
oka zobaczyła na trawie męskie, bose nogi idące w stronę wody.
Mężczyzna wszedł do rzeki, schylił się i zamoczył ręce. Było widać,
że sprawia mu to przyjemność.
- Zapraszam Alicję z krainy czarów do moczenia nóg , usłyszała
pogodny i ciepły głos. W głosie mężczyzny był uśmiech. Spojrzała na
jego twarz i uśmiechnęła się. Nie był nadzwyczajnie piękny, ale na
swój sposób pociągający i interesujący. Emanował z niego spokój,
skupienie i dobroć. I był młodszy. Poczuła ulgę.
Widocznie człowiek nie chce być sam, nie ma nastroju na romanse,
ani na męskie rozrywki. " Człowiek na rozdrożu ", pomyślała
i nie  przestawała się uśmiechać.
- Jeśli nie ma pani ochoty na moczenie nóg i nie obawia się mojego
towarzystwa, to proponuję małą przechadzkę na łonie natury. Jakieś
500 metrów dalej, za tą łąką jest stary opuszczony domek, koło
domku sad owocowy ogrodzony płotkiem, a w tym płotku piękna
dziura. Zapraszam na pyszne, słodkie jabłuszka. Zapewniam, że
pyszne, bo próbowałem, zaśmiał się łobuzersko. Przypominał jej
małych kolegów z lat dziecinnych, kiesy obdarowywali ją kradzionymi
czereśniami.
Wstała i powiedziała, zaproszenie przyjęte. On prowadził rower, Anna
szła obok. Nie rozmawiali i i było im z tym dobrze. Stary domek i sad
były skryte w niedużym lasku. Mężczyzna skłonił się dworni i usadowił
Annę na pniu drzewa, a sam przelazł przez dziurę w płocie. Wrócił po
niedługim czasie . W jednej ręce trzymał koszulę pełną czerwonych
jabłek, w drugiej garść czarnych porzeczek. Usiadł obok Anny,
przesypał na jej dłoń porzeczki, sam zaczął jeść soczyste jabłko.
- Wspaniałe jabłka, powiedział z rozmarzeniem. Moja mama zawsze
robi z takich pysznych jabłuszek wspaniałą szarlotkę, kiedy ją odwiedzam.
Wszystko robi wspaniale, jest czarodziejką, taką z dobrej bajki.
Pani mama też chyba jest czarodziejką, skoro ma taką córkę. Jestem
pewien, że kocha pani baśnie, ma kolorowe sny i umie piec wspaniałą
szarlotkę, jak jej mama. Skończył mówić i spojrzał na nią uważnie.
   Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. W jego spojrzeniu było coś
zaskakującego, jakby zajrzał w jej duszę i chciał jej pomóc. Przyszła tutaj
z tym dziwnym mężczyzną, żeby oderwać się od własnych myśli i raczej
pomóc jemu. Sądziła, że to on potrzebuje wsparcia. Zaskoczył ją tymi
pytaniami. Nie była przygotowana na mówienie o sobie. I nie była do
tego przyzwyczajona. Więc milczała i jadła owoce.
- Mam pomysł, zaczął od niechcenia. Z pewnością nie lubi się pani
chwalić, więc upiecze pani w domu szarlotkę, a jutro ją zjemy, zgoda ?
Podniósł się i pomógł jej wstać. Odprowadził w miejsce, gdzie się
poznali.
- Do zobaczenia jutro o tej samej porze, powiedział i wręczył jej
koszulę napełnioną jabłkami. Wzięła ją machinalnie, a on wsiadł na
rower i odjechał.
- Pana koszula ! - krzyknęła za nim bezradnie.
- Będzie pani musiała przyjść z ciastem, żeby mi ją oddać- odkrzyknął.
  Upiekła więc szarlotkę, a później uprała jego koszulę. Kiedyś prała
koszule swojego mężczyzny, mężczyzny którego kochała. Czerpał
z niej miłość, nic nie chcąc dać w zamian. Odszedł do innej, kiedy
poczuł się silniejszy.
   Nazajutrz, kiedy przyszła nad rzekę, mężczyzna moczył nogi.
Wyszedł z rzeki, założył sandały na mokre stopy.
- No to idziemy ucztować, uśmiechnął się szeroko. Stół już nakryty.
W znajomym lasku pod drzewem leżał kolorowy koc, na nim serwetki.
Z koszyka wyjął garnuszki i termos z gorącą herbatą. Anna podała mu
 szarlotkę, którą ułożył na środku. Usiedli.
- Palce lizać, mruczał jedząc z apetytem. Jadł jak wygłodzony wyrostek.
Anna patrzyła na niego z lekkim rozbawieniem.
- Jedno z ładniejszych dzieci Pana Boga, pomyślała. Mój brat byłby
chyba w jego wieku, gdyby żył. I byłby podobny do niego. Ale
odszedł. Rodzice też odeszli wcześnie, zbyt wcześnie. Traciła wszystkich,
których kochała. Targnął nią znajomy ból, ale go zatrzymała. Zjadła
wolno kawałek ciasta , popiła gorącą herbatą i uśmiechnęła się.
- No to teraz zostawimy tutaj te pyszności, wszelkie smutki i pokażę
pani, gdzie dzikie ptactwo ma gniazda, oświadczył wstając.

   Anna spotykała się ze swoim nowym znajomym codziennie przez
dwa tygodnie. Jedli śniadania na trawie, spacerowali po lesie, moczyli
nogi w rzece. Sama dokładnie nie wiedziała, jak to się stało, że
opowiedziała mu prawie całe swoje życie. Mówiła o wspaniałym
rodzinnym domu, w którym było wiele miłości. O tragicznej śmierci
wszystkich, którzy byli jej bliscy, których kochała. I o tym, że nie
miała nikogo, kto by ją kochał. Mówiła o samotności i żalu, który
w niej jest. Powierzyła mu wszystkie smutki, rozpacze i przeżyte
cierpienia. Nawet to, że próbowała uciec za " lepszą stronę tęczy ", bo
tutaj brakło dla niej miejsca. Ale dostała " szlaban ", więc musi w sobie
pozbierać te okruchy siły, jakie w niej pozostały i coś z tego zbudować.
   Nigdy nie zadawał żadnych pytań, odpowiadał czasami na pytania, które
zadawała raczej sobie. Umiał wyciągać ją ze złych nastrojów, odpędzać
od niej smutki. I dziwnym trafem zawsze miał zapas chusteczek do nosa,
które podawał jej z prostotą, kiedy była zapłakana. Był jak dobry anioł,
nie doradzał, nie pocieszał, po prostu przy niej był.
   Aż nastał dzień, kiedy na nią nie czekał. W miejscu ich spotkań stał
koszyk pełen jabłek, a na jego spodzie list. Czytała go z mieszanymi
uczuciami wzruszenia, żalu i smutku.
" Anno, nie chcę się z Panią żegnać . To jest dla mnie za trudne.
W moim sercu ma Pani swoje miejsce, bo stała się dla mnie kimś
ważnym. Pragnę Anno, abyś nie rezygnowała z marzeń i walczyła
o swoje szczęście. Wakacje z Tobą były dla mnie radością. Mam
nadzieję, że ja również znalazłem miejsce w Twoim sercu . Jan . "
   Anna wiedziała, że ta chwila musi nastąpić, Teraz przynajmniej
wiedziała, jak jej przyjaciel ma na imię. Nigdy o sobie nie mówił, a ona
nie pytała, bo i po co ? Nie patrzyła na niego jak na mężczyznę. Był
młodszy i nosił obrączkę. I mieszkał gdzieś daleko !
- Będę za Tobą tęskniła, Janie, powiedziała cicho, chowając list.
Tęskniła bardzo. Jan wrósł w jej serce, wtargnął w jej duszę. Pamiętała
każde jego słowo, spojrzenie, gest. Światło w jego oczach grzało jej
serce. Wreszcie uświadomiła sobie, że go kocha. Kochała go miłością
bezwarunkową i głęboką, miłością która nie żądała niczego w zamian.
Już dał jej tak wiele.
                                                Ciąg dalszy nastąpi.

  Serdecznie pozdrawiam moich miłych GOŚCI  i przesyłam Pa. Pa.


10 komentarzy:

  1. Jak to dobrze, że dostała szlaban na przejście na drugą "tęczową stronę". Nie wykorzystała wszystkich szans po tej. A nigdy nie wiadomo, co przed nami. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tam przechodzą ci, którzy dotrą do końca ścieżki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze ciekawe masz historyjki pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, mam nadzieję że następna część też Ci się spodoba. Pozdrawiam i przesyłam buziaczki.

      Usuń
  4. Sporo w Twoim opowiadaniu smutku.. dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to syndrom " wietnamski "czasami ze mnie wyłazi. Ale inne opowiadania są z reguły wesołe. Postaram się wymyślać weselsze historyjki. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ... i ja pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń