Anna wróciła z zakupów. Tego dnia była radosna i szczęśliwa. Kupiła
wspaniały tort i różne przysmaki, które lubił Jan. Musi szybko uwinąć
się ze sprzątaniem i przyszykowaniem kolacji we dwoje. Wszystko
powinno być gotowe na 18 tą, kiedy mąż wróci z pracy. Rocznice
poznania zawsze obchodzili uroczyście. Kupiła nową sukienkę na tę
szczególną okazję i odwiedziła fryzjera.
Stanęła przed lustrem. Włosy krótko obcięte w kolorze młodego wina
z lekkim odcieniem fioletu podkreślały blask dużych, szaroniebieskich
oczów. Ma 56 lat, a wygląda o wiele młodziej. Lata wypełnione
szczęściem i miłością, które ofiarował jej Jan wygładziły zarys
zmarszczek sprzed lat. Uśmiechnęła się dumnie do swojego odbicia.
W uśmiechu była radość kobiety kochanej i takiej, która kocha.
- Jan, szepnęła do siebie. Wszedł w jej życie nieoczekiwanie, kiedy
już zrezygnowała z marzeń, wszelkich marzeń. Życie jest pełne
niespodzianek, pomyślała, przypominając sobie spotkanie z Janem.
Siedziała samotnie nad rzeką, Patrzyła w wodę, a łzy spływały po
jej policzkach. Usłyszała , że ktoś jedzie na rowerze ścieżką tuż za nią,
zatrzymuje się i zsiada z roweru. Nie odwróciła głowy, żeby nie
pokazać zapłakanej twarzy. Zresztą nie szukała towarzystwa. Kątem
oka zobaczyła na trawie męskie, bose nogi idące w stronę wody.
Mężczyzna wszedł do rzeki, schylił się i zamoczył ręce. Było widać,
że sprawia mu to przyjemność.
- Zapraszam Alicję z krainy czarów do moczenia nóg , usłyszała
pogodny i ciepły głos. W głosie mężczyzny był uśmiech. Spojrzała na
jego twarz i uśmiechnęła się. Nie był nadzwyczajnie piękny, ale na
swój sposób pociągający i interesujący. Emanował z niego spokój,
skupienie i dobroć. I był młodszy. Poczuła ulgę.
Widocznie człowiek nie chce być sam, nie ma nastroju na romanse,
ani na męskie rozrywki. " Człowiek na rozdrożu ", pomyślała
i nie przestawała się uśmiechać.
- Jeśli nie ma pani ochoty na moczenie nóg i nie obawia się mojego
towarzystwa, to proponuję małą przechadzkę na łonie natury. Jakieś
500 metrów dalej, za tą łąką jest stary opuszczony domek, koło
domku sad owocowy ogrodzony płotkiem, a w tym płotku piękna
dziura. Zapraszam na pyszne, słodkie jabłuszka. Zapewniam, że
pyszne, bo próbowałem, zaśmiał się łobuzersko. Przypominał jej
małych kolegów z lat dziecinnych, kiesy obdarowywali ją kradzionymi
czereśniami.
Wstała i powiedziała, zaproszenie przyjęte. On prowadził rower, Anna
szła obok. Nie rozmawiali i i było im z tym dobrze. Stary domek i sad
były skryte w niedużym lasku. Mężczyzna skłonił się dworni i usadowił
Annę na pniu drzewa, a sam przelazł przez dziurę w płocie. Wrócił po
niedługim czasie . W jednej ręce trzymał koszulę pełną czerwonych
jabłek, w drugiej garść czarnych porzeczek. Usiadł obok Anny,
przesypał na jej dłoń porzeczki, sam zaczął jeść soczyste jabłko.
- Wspaniałe jabłka, powiedział z rozmarzeniem. Moja mama zawsze
robi z takich pysznych jabłuszek wspaniałą szarlotkę, kiedy ją odwiedzam.
Wszystko robi wspaniale, jest czarodziejką, taką z dobrej bajki.
Pani mama też chyba jest czarodziejką, skoro ma taką córkę. Jestem
pewien, że kocha pani baśnie, ma kolorowe sny i umie piec wspaniałą
szarlotkę, jak jej mama. Skończył mówić i spojrzał na nią uważnie.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. W jego spojrzeniu było coś
zaskakującego, jakby zajrzał w jej duszę i chciał jej pomóc. Przyszła tutaj
z tym dziwnym mężczyzną, żeby oderwać się od własnych myśli i raczej
pomóc jemu. Sądziła, że to on potrzebuje wsparcia. Zaskoczył ją tymi
pytaniami. Nie była przygotowana na mówienie o sobie. I nie była do
tego przyzwyczajona. Więc milczała i jadła owoce.
- Mam pomysł, zaczął od niechcenia. Z pewnością nie lubi się pani
chwalić, więc upiecze pani w domu szarlotkę, a jutro ją zjemy, zgoda ?
Podniósł się i pomógł jej wstać. Odprowadził w miejsce, gdzie się
poznali.
- Do zobaczenia jutro o tej samej porze, powiedział i wręczył jej
koszulę napełnioną jabłkami. Wzięła ją machinalnie, a on wsiadł na
rower i odjechał.
- Pana koszula ! - krzyknęła za nim bezradnie.
- Będzie pani musiała przyjść z ciastem, żeby mi ją oddać- odkrzyknął.
Upiekła więc szarlotkę, a później uprała jego koszulę. Kiedyś prała
koszule swojego mężczyzny, mężczyzny którego kochała. Czerpał
z niej miłość, nic nie chcąc dać w zamian. Odszedł do innej, kiedy
poczuł się silniejszy.
Nazajutrz, kiedy przyszła nad rzekę, mężczyzna moczył nogi.
Wyszedł z rzeki, założył sandały na mokre stopy.
- No to idziemy ucztować, uśmiechnął się szeroko. Stół już nakryty.
W znajomym lasku pod drzewem leżał kolorowy koc, na nim serwetki.
Z koszyka wyjął garnuszki i termos z gorącą herbatą. Anna podała mu
szarlotkę, którą ułożył na środku. Usiedli.
- Palce lizać, mruczał jedząc z apetytem. Jadł jak wygłodzony wyrostek.
Anna patrzyła na niego z lekkim rozbawieniem.
- Jedno z ładniejszych dzieci Pana Boga, pomyślała. Mój brat byłby
chyba w jego wieku, gdyby żył. I byłby podobny do niego. Ale
odszedł. Rodzice też odeszli wcześnie, zbyt wcześnie. Traciła wszystkich,
których kochała. Targnął nią znajomy ból, ale go zatrzymała. Zjadła
wolno kawałek ciasta , popiła gorącą herbatą i uśmiechnęła się.
- No to teraz zostawimy tutaj te pyszności, wszelkie smutki i pokażę
pani, gdzie dzikie ptactwo ma gniazda, oświadczył wstając.
Anna spotykała się ze swoim nowym znajomym codziennie przez
dwa tygodnie. Jedli śniadania na trawie, spacerowali po lesie, moczyli
nogi w rzece. Sama dokładnie nie wiedziała, jak to się stało, że
opowiedziała mu prawie całe swoje życie. Mówiła o wspaniałym
rodzinnym domu, w którym było wiele miłości. O tragicznej śmierci
wszystkich, którzy byli jej bliscy, których kochała. I o tym, że nie
miała nikogo, kto by ją kochał. Mówiła o samotności i żalu, który
w niej jest. Powierzyła mu wszystkie smutki, rozpacze i przeżyte
cierpienia. Nawet to, że próbowała uciec za " lepszą stronę tęczy ", bo
tutaj brakło dla niej miejsca. Ale dostała " szlaban ", więc musi w sobie
pozbierać te okruchy siły, jakie w niej pozostały i coś z tego zbudować.
Nigdy nie zadawał żadnych pytań, odpowiadał czasami na pytania, które
zadawała raczej sobie. Umiał wyciągać ją ze złych nastrojów, odpędzać
od niej smutki. I dziwnym trafem zawsze miał zapas chusteczek do nosa,
które podawał jej z prostotą, kiedy była zapłakana. Był jak dobry anioł,
nie doradzał, nie pocieszał, po prostu przy niej był.
Aż nastał dzień, kiedy na nią nie czekał. W miejscu ich spotkań stał
koszyk pełen jabłek, a na jego spodzie list. Czytała go z mieszanymi
uczuciami wzruszenia, żalu i smutku.
" Anno, nie chcę się z Panią żegnać . To jest dla mnie za trudne.
W moim sercu ma Pani swoje miejsce, bo stała się dla mnie kimś
ważnym. Pragnę Anno, abyś nie rezygnowała z marzeń i walczyła
o swoje szczęście. Wakacje z Tobą były dla mnie radością. Mam
nadzieję, że ja również znalazłem miejsce w Twoim sercu . Jan . "
Anna wiedziała, że ta chwila musi nastąpić, Teraz przynajmniej
wiedziała, jak jej przyjaciel ma na imię. Nigdy o sobie nie mówił, a ona
nie pytała, bo i po co ? Nie patrzyła na niego jak na mężczyznę. Był
młodszy i nosił obrączkę. I mieszkał gdzieś daleko !
- Będę za Tobą tęskniła, Janie, powiedziała cicho, chowając list.
Tęskniła bardzo. Jan wrósł w jej serce, wtargnął w jej duszę. Pamiętała
każde jego słowo, spojrzenie, gest. Światło w jego oczach grzało jej
serce. Wreszcie uświadomiła sobie, że go kocha. Kochała go miłością
bezwarunkową i głęboką, miłością która nie żądała niczego w zamian.
Już dał jej tak wiele.
Ciąg dalszy nastąpi.
Serdecznie pozdrawiam moich miłych GOŚCI i przesyłam Pa. Pa.
Jak to dobrze, że dostała szlaban na przejście na drugą "tęczową stronę". Nie wykorzystała wszystkich szans po tej. A nigdy nie wiadomo, co przed nami. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTam przechodzą ci, którzy dotrą do końca ścieżki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak zawsze ciekawe masz historyjki pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie, mam nadzieję że następna część też Ci się spodoba. Pozdrawiam i przesyłam buziaczki.
UsuńSporo w Twoim opowiadaniu smutku.. dlaczego?
OdpowiedzUsuńMoże to syndrom " wietnamski "czasami ze mnie wyłazi. Ale inne opowiadania są z reguły wesołe. Postaram się wymyślać weselsze historyjki. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń:'( ...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJolu, pozdrawiam serdecznie.
UsuńDziękuję ... i ja pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń