Powered By Blogger

czwartek, 26 czerwca 2014

Zakłady przedwyborcze

   Niedawno były wybory, niedługo będą wybory. Nic nowego, zwykły
cykl polityczny, te same twarze, odgrywane szopki przed i po wyborcze.
Jest to tak stałe i niezmienne, że można powiedzieć, powszedni
scenariusz.
   Dwa latka przed finałem zaczyna się intensywny trening. Każdy chętny
wziąć udział w zawodach gorączkowo analizuje, która drużyna mocnego
trenera posiada, a kiedy już wybierze, płaci wpisowe i na ławce siada.
Wpisowe nieco kosztuje, darmochy już nie ma niestety, ale jak się
w finałach załapie, to się z pewnością jakiegoś majątku dochrapie.
Sama gra jest warta świeczki, lepiej brać udział w rozgrywkach wilków,
niż należeć do stada owieczek. Wilki polują watahą, wprawdzie
przywódce żre pierwszy, później według hierarchii, najważniejsze jednak,
aby znaleźć się przy korycie.
   Trwają więc targi i przepychanki, koło fortuny się kręci, kluby wymyślają
przeróżne triki, by w chwili ostatecznej strzałkę zwycięstwa na swoim
polu umieścić.

    Czas przygotowań i walk przedfinałowych to żniwa dla prasy
i mediów wszelakich.Tematy do artykułów lecą jak przysłowiowa manna
z nieba, głupie wypowiedzi i jeszcze głupsze miny graczy aż się proszą,
żeby je rozdmuchać, wyostrzyć, podkręcić.
Gracze wyciągają z szaf i wszelkich domowych zakamarków zakurzone
haki, nagrywarki, podsłuchy " pracują " pełną parą.
Blogowicze, forumowicze walą teksty, aż się grzeją klawiatury.
Śmiechu i zabawy przy tym bez liku, bo to jedyna darmowa radocha,
festiwal rozrywki " non stop ".

   Same finały to wielka feta. Gorączka sięga zenitu, a " zakładowy "
interes śmiga jak fryga. Wszyscy wokół się zakładają, kto wygra, biali
czy czarni.

  Kumpel do kumpla woła, na kogo stawiasz.  Ja na białych, a ty ?
Ja na czarnych. Wiesz, może się założymy. O co ? O pól litra. Ty
kupujesz ćwiarteczkę, ja kupuję ćwiarteczkę. Spotkamy się w wieczór
wyborczy, do rana może starczy, jak ogłoszą wyniki dowiemy się, kto
komu oddaje za ćwiarteczkę forsę. Szkoda, że wyborów nie mamy
co roku.
   Dwie dewotki, które od tygodni wsłuchane są z przedfinałowe
kazania, mają wielki dylemat, na kogo stawiać. Na kazaniu słyszą, że
należy oddać głos na białych, a rodzinka syczy, tylko spróbuj, to się
z tobą rozliczymy. Żeby duchową rozterkę zagłuszyć, postanowiły
zrobić między sobą specyficzny zakład. Postawiły na przeciwne typy
wyborcze, a ta która przegra, rzuci na tackę podwójną stawkę.
Teraz są obie szczęśliwe, bo bez względu na wynik finałowych
rozgrywek, zrobiły dobry uczynek. Szkoda, że wybory nie mogą być
częściej, dobrze jest mięć więcej punktów w niebie.

   Proboszcz na plebani woła młodą kadrę. No chłopaki spotykamy
się w wieczór finałów, strzelimy kilka " mszalnych ", tylko bez
przesady, bo nazajutrz będziemy liczyć grubszą jak zwykle forsę.
Bez względu na to kto zwycięży, my zawsze na tym zarabiamy.

   W domu mąż do żony, nieco atmosferą " podjarany " zagaduje,
na kogo stawiasz, bo ja na czarnych. A żona przekornie, ja na
białych. O co się zakładamy ?
Mąż zadowolony, że wciągnął swoją do" finałowej " zabawy rzuca,
pieczesz dobre ciasto i kupujesz dobre wino. Jak przegram oddam
forsę za flachę , dodatkowo zmywam przez następny tydzień.
Szkoda, że wybory są tak rzadko, wzdycha żona.

   Menel do menela w parku. Ty jak myślisz, kto wygra, bo ja stawiam
na białych, drugi twierdzi, że wygrają z pewnością czarni. Od słowa
do słowa, zrobili zakład o butelczynę czystej z meliny.
Szkoda, że wybory nie są co tydzień, bo to tak miło wypić
z prawdziwego powodu.


   Dzień przed finałami, u stóp Olimpu spotykają się dwaj znajomi, ale
z różnych ławek. No stary, jutro dostajecie solidne lanie, nic z was
nie zostanie, jedynie wspomnienie.
A ja ci zaręczam że będzie wręcz odwrotnie, to z was nawet plama
tłusta nie zostanie. Założymy się o dobry koniaczek .
Człowieku, robię na Olimpie drugą kadencję i powiem ci, że ta
cudowna kraina jest trunkami płynąca. Zrobimy zakład inny.
Który z nas wygra, załatwia intratną posadkę dla przegranego,
a przegrany stawia.
Ty to masz łeb do interesów, taki jak ty nigdy nie zginie.
Jak to jednak dobrze, że wybory nie są co roku.

   W wieczór finałowy w całym kraju ulice puste, jakby wszystkich
nagle wymiotło, w domach cały naród siedzi przed ekranem,
a na stołach gorzałeczka i zakąski. Wszyscy zdrowo pociągają,
wyciągają z barku dodatkowe zapasy.

   Z chwilą, kiedy prowadzący sprawozdania finałowe ogłasza
wyniki, zaczyna się prawdziwy spektakl i to na wszystkich
frontach. Cały naród chla od rana, opijając przegraną lub wygraną.
Na następny dzionek trwa leczenie kaca klinem, bo to ludowy,
sprawdzony na kaca sposób.
Jednak prawdziwą radochę mają przez te dni dzieciaki, bo
mało kto się niby zajmuje, więc robią co chcą.
Jaka szkoda, że wybory nie są co tydzień.

   Największy ruch jest jednak na Olimpie. Od pismaków
i pstrykaczy aż się roi, każdy z nich chce mieć jakiś wywiadzik.
Wygrani tryumfują i głoszą cześć swojego trenera, pieją
hymny pochwalne, przegrani z mety wygranych opluwają,
grożą, że jeszcze im dokopią.

  Więcej nic już nie trzeba pisać, każdy zna efekty .

 

2 komentarze:

  1. Sama prawda....ja przekornie nie oglądam telewizji...nie czytam w internecie radosnej lub mniej radosnej twortwórcz obydwu stron...Książki wtedy sobie poczytam...muzyki posłucham...Pozd Pozdra serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już dawno nie włączam telewizji,z ciekawości wskakuję na onet. , co też ludziska wypisują - to lepsze od kabaretu. Czasami trzeba się pośmiać, bo płakać nie warto. Serdecznie pozdrawiam. Pa.

    OdpowiedzUsuń