Powered By Blogger

poniedziałek, 26 września 2016

Aniołki na choinkę

Witam















Wszystkich moich Gości serdecznie pozdrawiam i życzę zdrówka.
                                                                                      Pa.

czwartek, 22 września 2016

Jak zrobiłam masę drzewną

Witam
Zgodnie z obietnicą napiszę, jak ja robiłam masę drzewną.
Z pewnością można sobie dopracować własny przepis drogą
prób i błędów i otrzymać znacznie lepszą jakościowo masę.
Generalnie biorąc do masy drzewnej potrzebujemy :
-  pył drzewny, czyli drobniuteńkie odpady drewna powstałe przy
piłowaniu, ewentualnie innej obróbce
-  mąka pszenna
-  woda
-  klej do drewna vicol
-  sól  / aby masa  nie złapała pleśni  /
-  łyżka oleju
dodatkowo :
-  miska do wyrabiania masy
-  jakiś blat  do wygniatania masy
-  garnuszek do gotowania- najkorzystniej nieprzywierający rondelek
-  duża łyżka
-  woreczek foliowy
-  wałek
-  foremki do ciasteczek
-  tekturka pokryta folią aluminiową, ewentualnie grubszą zwykłą
-  drobniutkie sitko

W zależności od tego, czy pył drzewny / trocinki / są bardzo
miałkie, czy mniej, dobrze jest je przesiać przez drobne sitko, aby
uniknąć przygody z drzazgą w paluszku.

A teraz po kolei jak robiłam masę :
-  do miski wsypałam szklankę pyłu drzewnego, szklankę mąki
pszennej, dużą łyżkę soli kuchennej i wymieszałam.
-  do rondelka wlałam 1 szklankę ciepłej wody, wsypałam dwie pełne
łyżki mąki pszennej, łyżkę oleju, dokładnie wymieszałam i wolniutko
gotowałam na wolnym ogniu, aż otrzymałam gęsty klajster / jakieś 3 min  /
-  klajster dodałam do wymieszanej mąki z pyłem drzewnym
w misce, dodałam 2  kopiaste łyżki kleju vicol i mieszałam łyżką do
czasu, aż składniki się zlepiły / bez jakiegoś dokładniejszego
wygniatania /
-  zlepioną masę włożyłam do woreczka foliowego, szczelnie zawinęłam
i odłożyłam na jakieś 2, 3  godziny, aby pył drzewny nabrał wilgoci
-  po 2,3 godzinach najpierw zgniatałam masę w woreczku foliowym
/ lepiej się póżniej wyrabia /
-  następnie wyłożyłam masę na blat i ugniatałam, dodając według
potrzeby naprzemiennie tyle pyłu, co mąki

W trakcie ugniatania co jakiś czas sprawdzałam, czy już jest dobra
gęstość . /  Brałam kawałek w rękę i ugniatałam mały placuszek. Jeśli
ładnie się kształtuje, to znaczy, że masa jest gotowa /.
Wyrobioną masę wkładałam do woreczka/ obsychanie/ - wałkowałam niezbyt
dużymi porcjami. W czasie wałkowania należy ciasto dobrze
podsypywać mąką, bo ma skłonności przyklejania się do blatu i wałka.
   Moja rada :   porcję masy najlepiej jest uklepać / wygnieść /
w dłoniach jak placek  na pizzę, bo kontakt z dłońmi korzystnie
wpływa na  masę.
   Po wykrojeniu drzewnych ciastek układałam je na kawałku tektury
pokrytej folią aluminiową / strona błyszcząca na wierzch /.

   Wykrojone ciasteczka najlepiej suszyć w miejscu ciepłym
i przewiewnym . Musimy często je odwracać, bo niestety w trakcie
schnięcia lubią się odkształcać. Najbardziej wywijają się kółka, więc te
trzeba szczególnie pilnować.

Wyroby z masy drzewnej mają swoje plusy. Są trwałe, nie kruszą się,
nie rozbiją przy upadku, łatwo je malować, ozdabiać różnymi
technikami. Z resztki masy ulepiłam kwiatki i o dziwo ładnie się
wysuszyły . Można to zobaczyć na zdjęciu w poście poprzednim
/ sówki z masy drzewnej /.

Dodatkowe uwagi : jeśli chodzi o dokładny przepis na masę drzewną,
to trudno dokładnie ustalić proporcje składników. Wszystko zależy
od gatunku drzewa, z jakiego jest pył drzewny, od jego wilgotności
i zdolności wchłaniania wilgoci. Ale zasada jest jedna - tyle samo
objętościowo mąki co pyłu. Resztę trzeba sobie dopracować. Nie jest
to takie trudne, jak wygląda z opisu.
Warto się tą masą zabawić, bo nasze ozdoby choinkowe i inne będą
nam służyły długo.
Pył drzewny możemy  zdobyć / dostać / w każdym zakładzie obróbki
drewna / cięcia piłą /, z reguły za darmo.



środa, 21 września 2016

Sprytne dzieciaki

Witam.
Dzisiaj nieco w żartobliwym tonie o  milusińskich.

       Sprytne dzieciaki
       ---------------------

Przychodzi dziadzio w odwiedziny do wnusi,
Bierze wnusię na rączki i prosi,
Daj dziadziusiowi buzi.
Dobrze, dam ci buzi za pieniążka.
Dziadunio wyciąga portfel, trochę w nim grzebie,
Daje wnusi dwa złote.
Ja chcę większego, najlepiej papierek.
Dobrze, śmieje się dziadek,
Dostaniesz papierek za dwa buziaczki.
Wnusia trzyma dyszkę w łapce i czule dziadka całuje.
Oj, sprytna ta moja wnusia.

Babcia siedzi wieczorkiem w fotelu
I mówi do wnuczka.
Przynieś mi kochanie moje okulary.
A dostanę babciu dwa złote ?
Drugi wnuczek nieco młodszy
Lecz bardzo pojętny,
Chwyta w łapki książkę babci,
Staje koło starszego i czeka na swą dolę.
No proszę, ależ te dzieciaki są zaradne.

Na zakupach w sklepie dzieciak mówi,
Kup mi mamo samochodzik.
Nie kupię, bo nie mam pieniędzy.
Jak nie kupisz, zacznę krzyczeć
I już stoi w gotowości do akcji.
Matka spojrzała z trwogą na ludzi,
Na warunki swego malca szybko przystała.

Nadchodzą urodzinki małej dziewczynki,
Dziadki pytają przymilnie.
Jaki chcesz prezent dziecinko ?
Najlepiej, jak dacie pieniądze,
Sama sobie prezent kupię'
Chyba, że chcecie mi sprezentować hulajnogę.
Babcia patrzy na dziadka pytająco,
Dziadek na babcię aprobująco.
No więc na co się decydujecie,
Mała spryciara migiem łapie okazję.
Chcecie, pokażę wam w internecie.
Patrzą, kręcą głowami, bo trochę droga,
A wnuczka praktycznie uzasadnia.
Tania to takie badziewie,
Długo nie pojeżdżę.
Tę drugą po  roczku jeżdżenia,
Tato wystawi na aukcji w internecie.
Ależ to dziecko jest zaradne
W dodatku przyszłościowo myśli.

Po kolacji tatuś mówi do mamusi.
Nasza mała kończy dziesięć latek,
Zacznie być już nastolatką,
Musimy jej urządzić większe przyjęcie.
Rodzice szykują przyszłej nastolatce urodzinki,
A przyszła nastolatka wypisuje zaproszenia.
Na każdym z nich mądrze wpisuje,
Zamiast prezentu mile widziana koperta.
Zachwyceni pomysłem rodzice pytają.
A kogo zaprosisz na tę uroczystość.
No, takich, których stać jest na kopertę.
Masz rację, śmieje się babcia,
Dziadostwa nie warto zapraszać.

Wszystkim moim przemiłym Gościom przesyłam
pozdrowienia i uśmiechy .      Pa.

wtorek, 20 września 2016

Sówki z masy drzewnej

Witam.

Tak przywykłam do lepienia, że kiedy latem zaczęło mi brakować
lepienia, spróbowałam pobawić się masą drzewną. Od sąsiada
dostałam torbę pyłu drzewnego, dodatkowo go przesiałam przez
drobne sitko i zagniotłam, zrobiłam ciasto , rozwałkowałam jak
masę solną , następnie wykroiłam foremkami drzewne ciasteczka.
Wysuszyłam na parapecie przy otwartym oknie.



sówki z masy drzewnej

masa drzewna

masa drzewna

Przesyłam serdeczne pozdrowienia moim przemiłym Gościom,
Pa.

czwartek, 8 września 2016

Smutny wdowiec I i II część

   Snuje się po domu pan Krzyś smętny i ponury. Pralka się zepsuła,
lodówka pusta, z każdego kąta kurz aż się sypie, a dodatkowo
w telewizorni tylko nudy. Jaki smutny los wdowca, myśli sobie,
przydała by się jakaś miła kobitka, ale czy znajdzie gdzieś taki ideał,
jakim była jego świętej pamięci Agatka. 
Założył Krzyś wymięty golf, bo koszula brudna,mocno sfatygowane
spodnie i skarpetkę z dziurą. Buty też wołały o pomstę do nieba, ale
czego można wymagać od wdowca, który dostał z konieczności rentę,
bo nie jest zdolny do pracy z powodu depresji. Pani psycholog radziła,
że trzeba do ludzi, ale gdzie takich znależć, żeby się nie nudzić.
   Żeby tak znów można było być z moją Agatką, to by była gratka.
Ona mu mówiła, co trzeba w sklepie kupić, kiedy wytrzepać dywan,
umyć okna, śmieci wyrzucić. Uczyła go jak układać koszule 
i skarpetki, obierać ziemniaki i klepać kotlety. Wiedziała, kiedy wpaść
do knajpy, kiedy miał już w czubie, jak zdzielić parasolką babę, którą
uznała za swoją rywalkę. Regularnie w soboty robiła solidną
awanturę, w niedzielę był obiadek na dwa dania z deserem, wieczorkiem 
stawiała winko na stole, zapalała świeczki i robiła sex party, jak było
w powieści.
Cóż to było za życie, aktywne, bez nudy, to już się nie wróci, jakiż
więc sens ma życie.
Wspominając tak te piękne lata, poszedł na ławeczkę do parku, gdzie 
pierwszy raz spotkał swoją Agatkę. Siedzi w parku, spogląda na
harce wiewiórek, gołąbki które robią rundkę wzdłuż alejki i dziobią
okruszki, słyszy śmiechy dzieci bawiących się w piasku, a on jak ten
smutny kanarek marnuje się bez pary. Wstał więc z tej ławki i wlecze
się noga za nogą, a dzień taki długi i nie wie, co ma ze sobą począć.
Nagle ktoś go klepie po plecach.
- Jak się masz stary, coś taki markotny, choć pogramy w szachy.
Krzyś najpierw się ucieszył, bo to stary kumpel, z którym czasami
wypijał w knajpce po piwku , niekiedy kielicha, ale zaraz jakoś
dziwnie zmarkotniał.
-  Słyszałem, mówi kolega, żeś bardzo zmizerniał, z nikim się nie
spotykasz i jakoweś prochy na depresję łykasz. Rozumiem, że śmierć
Agatki to była dla ciebie ogromna strata, ale wreszcie musisz się
jakoś otrząsnąć po prawie trzech latach.
- Łatwo powiedzieć, ale strasznie ciężko tak żyć bez kobiety.
Kolega jednak nie popuścił i zaciągnął Krzysia do szachownicy 
w parku.  Krzysiowi nie ulżyło, gra mu nie idzie, kiedy już przegrał
drugą partyjkę oznajmił, że czas wracać do domu.
-  Gdzie ty się chłopie śpieszysz, do pustej chałupy ? Poczekaj tu
chwilkę, skoczę do kiosku po papierosy, a póżniej zapraszam na piwko.
   Siedli w knajpce za rogiem, z trudem wypił jednego, drugi poszedł
już lepiej, więc kumpel zamówił trzeciego.
-  Posłuchaj doświadczonego kumpla, ja ci dobrze radzę, znajdż sobie
szybko jakąś babę. Kupiłem w kiosku gazetkę, pełno w niej ogłoszeń
matrymonialnych, chętnych będzie, że nie zliczysz . Będziesz czytać
listy, gadać przez telefon, umawiać się, randkować. za trzy miesiące
braknie ci dnia, żeby temu wszystkiemu sprostać. Choroba sama odejdzie.
Mam czas, ty masz czas, siądziemy u ciebie w domu, ułożymy zgrabny
liścik.
-  Jakoś nie mam na to ochoty. W domu bałagan, w lodówce pusto,
nawet brak herbaty.
-  A cóż to za problem. Zakupy zrobimy po drodze, a bałagan olej.
Krzyś nie umiał się wykręcić ,więc kupili w sklepie spory zapasik
jedzenia, kawę, herbatę, a nawet środki czystości.
Siedli  przy stole, wypili po kawce, zagryżli ciastem i wzięli się za 
czytanie matrymonialnych ofert.
-  Wiesz co, mówi kumpel, ty sam sobie lepiej wybieraj kandydatki
na randkę, najlepiej trzy albo, cztery, po co się bawić w detal. Hurtem
więcej i prędzej coś załapiesz. A jeszcze dodatkowo wyślesz swoją
ofertę do biura matrymonialnego, pomogę ci wypełnić ankietę.
Ty sobie więc czytaj, ja w tym czasie zredaguję zgrabny, niezbyt
długi liścik, każda się na niego złapie. Póżniej tylko oglądać fotki,
przebierać, jednym słowem żyć nie umierać.
Migiem się z tym uporali, kumpel zaciera ręce z zadowolenia, a Krzyś
zrobił się znowu jakiś szary.
-  Przestań wreszcie smutasie. Cóż znowu cię boli.
-  Patrz, jak to moje mieszkanie wygląda, jak ja tu mogę zaprosić
kobietę. Trzeba wymalować ściany, pomyć podłogi, wyprać firany,
wytrzepać dywany, pralkę naprawić i zrobić jeszcze wiele innych
rzeczy, a ja jestem chory, nie mam na to siły.
- Czym ty się przejmujesz, wariacie.  Przecież w liście stoi, że czujesz
się zagubiony po śmierci żony, szukasz bratniej duszy. Baba rozumie,
że chłop w takim stanie nie ma głowy do porządków. Widzę, że nie
masz pojęcia o kobietach.  Najważniejsze dla nich to będzie duże
własnościowe mieszkanie i to, że nie masz rodziny. Każda się na to
złapie, możesz mi wierzyć. No a teraz napisz liściki i biegiem na
pocztę.
-  Mam każdej wysłać list takiej samej treści ?
-  Oczywiście, czy chcesz do każdej układać oddzielny liścik . Chyba
upadłeś na głowę. No to lecę, mam dzisiaj jeszcze towarzyskie
obowiązki. Jeszcze jedno, niech ci nie wpadnie do głowy tego listu
skserować, bo to niezbyt eleganckie. Masz czas, pisz.
Przyjdż jutro do parku, zagramy partyjkę, pójdziemy na piwko.
Ucz się cieszyć życiem.
    Po wyjściu kumpla Krzyś napisał listy,rankiem wysłał. Potem
wstąpił do mechanika, żeby mu przyszedł naprawić pralkę. Przez
kilka dni prał, suszył i składał na kupkę. Za prasowanie się nie wziął,
bo brakło mu siły. Po kilkudniowym wysiłku, nieco dłużej pospał.
Może by jeszcze i dłużej pospał, ale zbudził go listonosz. Przyniósł
rentę i trzy listy. Listy od kobitek, do których napisał. W każdym
nawet ładna fotka z propozycją , aby się spotkać.
-  No, trzeba przyznać, mruczy Krzyś, całkiem fajne babki. Może
warto posłuchać kumpla i umówić się z nimi na randkę. Tylko jak
to najlepiej zorganizować, żeby nie było żadnej towarzyskiej wpadki 
i żeby sąsiedzi nie mieli powodów do " gadki ". Ubrał się więc nieco
bardziej dziarsko jak zwykle i poszedł do parku zasięgnąć rady
kumpla.
                                                          /  .  /
Część dalsza zjawi się z pewnością, ale jeszcze do końca nie wiem,
w co Krzysia " wrobić ". Jutro pomyślę, pojutrze chyba dalszy ciąg
wrzucę.
         Serdecznie wszystkich moich Gości pozdrawiam. Pa.
                                                         .  /  .

Kumpel obejrzał fotki i orzekł.
-  Wszystkie warte grzechu, więc bierz się chłopie do roboty. Zrób
grafik, zapraszaj na chatę i testuj. Może któraś przypadnie ci do
gustu.
Krzyś zrobił tak, jak radził kumpel. Wysyłał po kolei zaproszenia
i poznawał panie. Po piątej kolejnej wizycie trochę się zniechęcił,
bo wszystkie te randki dziwnie były nie w jego stylu, żadna z pań
poznanych jakoś nie przypadła mu do gustu.
-   Co ze mną jest nie tak, myśli Krzyś. Kobitki owszem ładne,
eleganckie, ale po dwóch godzinach bycia z nimi sam na sam robię
się drętwy, marzę jedynie o tym, jak spotkanie uprzejmie zakończyć
i nie wyjść na idiotę.
Zadzwonił do kumpla, ale kumpel miał pilne sprawy w firmie do
załatwienia, więc tylko mu doradził, że może czuje się żle z paniami
we własnym mieszkaniu i chyba będzie lepiej, jak sam je zacznie
odwiedzać.
Listy z biura " swatka " napływały, Krzyś czytał listy, oglądał fotki,
dzwonił, umawiał się na randki i jeżdził niczym turysta z miasta do
miasta.
- To wszystko jest bez sensu, powiedział do kumpla w knajpie przy
piwku.
Kumpel pokręcił głową, zamówił coś mocniejszego i orzekł.
-  Nie możesz zrezygnować, bo te randki jakoś dobrze ci robią.
Wprawdzie swej wybranki nie znalazłeś, ale przynajmniej się nieco
zaokrągliłeś, nabrałeś rumieńców, wyprzystojniałeś, w sumie to taka
kuracja okazała się skuteczniejsza niż prochy i płacze u psychiatry.
Mam pomysł, wychyl kielicha i idziemy kupić komputer. Kupno
komputera przy wysokości twojej renty to nie taki znów wydatek.
Aż się dziwię, że go jeszcze nie masz. Tam w portalach randkowych
możesz sobie gruchać ile zechcesz, przynajmniej będziesz miał
zajęcie.
Kupili komputer, kumpel pstryknął mu super fotkę przy pomniku
w parku i zabrali się do dzieła.
-  No, Krzysiu, fotka śliczna, stoi że masz wyższe wykształcenie,
dobry zawód, znasz angielski, więc wyrywaj zagraniczną babkę. Jak
kilka razy ją odwiedzisz, doszlifujesz język, to zawsze może się 
w życiu przydać. Za rok przechodzisz na zasiłek przedemerytalny,
jak dojdziesz do siebie i zechcesz, dam ci fuchę u siebie.
Krzyś na odzew zagranicznych pań nie musiał długo czekać, dość
szybko dostał aż trzy zaproszenia, z których po kolei o dziwo
skorzystał. Zaliczył kilka dłuższych wyjazdów, ale wracał sam bez
pary do kraju. Wreszcie skończył internetową miłosną przygodę.
Kumpel był mocno zaskoczony, że taki fajny facet jak Krzyś nadal
pozostaje sam, w dodatku zrezygnował z poszukiwań. Próbował od
kumpla coś wyciągnąć, trochę wypytywał, aż doszedł do wniosku, że
może z Krzysiem coś po tych prochach jest nie tak, tylko krępuje się
przyznać. Nie bardzo wiedział, jak przyjacielowi pomóc, wciągnął go
w swoje męskie towarzystwo i zapraszał na różne towarzyskie
spotkania, w których Krzyś o dziwo chętnie i aktywnie uczestniczył.
Po pewnym jednak czasie zaczął się od imprezek wymigiwać, przestał
bywać.
-   No cóż, zrobiłem co mogłem, myśli kumpel, jego wybór, jego
decyzja i dał sobie spokój.
Długo się nie widzieli. Któregoś dnie ktoś go klepie w plecy i woła.
-  Cześć stary, Długo cię nie widziałem, a jesteś mi bardzo potrzebny.
Odwraca się, oczom wprost nie wierzy. Krzyś roześmiany, szczęście
z niego aż tryska.
-  Zapraszam cię na piwko, tam ci o wszystkim opowiem.
Okazałeś się najlepszym przyjacielem, ty jeden podałaś mi rękę,
wydobyłeś z depresji, zasługujesz na moją wdzięczność. Może kiedyś
zdołam ci się odwdżięczyć, ale teraz mam kolejną do ciebie prośbę.
Czy zechcesz być moim świadkiem na ślubie ?
-  Ty się żenisz ? Poderwałeś jaką milionerkę, gdzie ją poznałeś ,
opowiadaj.
- Nie ma co opowiadać. To nie żadna milionerka. Poznałem ją na
cmentarzu, jak poszedłem zapalić lampki w piętą rocznicę śmierci
Agatki.
- Na cmentarzu ?
- Tak, to wdowa. Chodziła w każdą sobotę na grób zmarłego męża.
Kobieta taka miła, przyjazna, bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało.
Kilka razy posiedzieliśmy na cmentarnej ławeczce, póżniej kilka razy
w lodziarni lub kawiarni. Chodziliśmy wspólnie do kina, dwa razy do
teatru. Zupełnie mnie zauroczyła, więc zaprosiłem ją na kolację i tak
zostało. Bierzemy ślub. Więc jak, zgadzasz się świadkować ?
-  Coś niesamowitego, mówi kumpel. Jak to życie dziwnie się plecie.
Ty się znowu żenisz, ja się rozwiodłem. Skończyłem z babami, mam
nareszcie spokój. Nawet do parku rzadko chodzę. Nie muszę już
uciekać z domu na partyjkę szachów. Czuję się wolny i szczęśliwy.
Wciągnąłem do interesu zięcia, on kiedyś go po mnie przejmie.  Teraz
chodzę z zięciem i wnukiem na ryby.
Tak sobie gadali, a tu do knajpki wchodzi dziarski krokiem pani
w średnim wieku i wprost do ich stolika wali.
- Czułam Krzysiu, że tutaj cię znajdę. Które to już piwko obracacie?
- Pierwsze, kochanie. A to jest mój przyjaciel, zgodził się świadkować
na naszym ślubie.
-  Panie, Krzyś ciągle o panu gada. W takim razie możesz sobie Krzysiu
zaliczyć z przyjacielem nawet dwa piwka, może nawet noś mocniejszego.
Ale pamiętaj, bo wiesz, twoja wątroba. Krzysiu, a co to za baba tak się
na ciebie gapi.
  Która, kochanie, rzekł Krzyś z niewinnym uśmiechem.
-  O, tamta przy stoliku, blisko drzwi. No to żegnam pana, drogi
przyjacielu. Pijcie sobie spokojnie.
Wstała i ruszyła do drzwi. Po drodze się jednak zatrzymała i syknęła,
-  Nie gap się na cudzych chłopów, pilnuj swojego.
Kumpel sącząc piwo znienacka powiedział.
-  Jak już gadamy, powiedz mi szczerze, co cię w tej obecnej ujęło,
czego inne nie miały .
-  Ja też o tym myślałem, chciałem zrozumieć sam siebie. No cóż,
wszystkie były nawet ponętne i chętne, czasami aż za bardzo. Mogłem
korzystać, ale ja ten sport już kiedyś uprawiałem w młodości.
Poznane kobiety podzieliłem na trzy kategorie.
Pierwsza to architektki, z miejsca planowały, jak trzeba urządzić moje
mieszkanie. Drugie to księgowe, liczyły ile moja renta , przyszła
emerytura plus ich przychody razem uczyni i na ile nam tego wystarczy.
Trzecia , stylistki. Chciały mieć reprezentacyjnego, dobrze ubranego
partnera do towarzyskiego życia, aby imponować.
Tylko mnie w tym wszystkim nie było. Wszystko inne było ważne, ale
nie ja. Chcę być dla kogoś ważny i mieć kogoś, kto jest dla mnie ważny.
A wady i słabostki ma każdy.
Kiedy starzy kumple wysączyli drugie piwko, Krzyś mówi.
-  Wiesz co, zapłacę jeszcze za jedno piwo dla ciebie, a sam już chyba
pójdę. Nie chcę, aby moje kochanie siedziała sama w domu.
Krzyś wyszedł, a właściciel knajpki przysiadł do stolika.
-  Po śmierci żony mocno się facet załamał, aż wszyscy się niepokoili.
Ma jednak farta. Ta jego narzeczona, to wypisz, wymaluj, św. pamięci
Agatka.
                                    KONIEC
Pozdrawiam serdecznie wszystkich moich miłych Gości , przesyłam
dobre życzenia i uśmiechy.    Pa.