Powered By Blogger

wtorek, 30 sierpnia 2016

Trudny wybór

   Witam.
Ja dziś o tym, że dzieciaki też miewają swoje wielkie problemy.

   Przychodzi do dziadka wnuczka, siada mu na kolanach i mówi
poważnie.
-  Dziadku, mam duży problem, może mi pomożesz.
-  A jaki ty masz problem, kochanie. Jak mi ładnie wytłumaczysz,
może zdołam jakoś ci pomóc.
-  Wiesz, czytam czasami gazetki mamusi, a tam wciąż pytają artystów,
jakimi by chcieli być zwierzątkami, gdyby nie byli ludzmi. A ja chcę
być wielką artystką, więc muszę wiedzieć, jak na to pytanie
odpowiedzieć .
-  A jaką ty byś chciała być artystką.
-  O, jeszcze tak dokładnie to ja nie wiem. Może będę śpiewać, może
tańczyć, może występować w filmach. Muszę się zastanowić. Ale
na pewno będę artystką.
-  Więc może chcesz być kotkiem.
-  No wiesz, kotki są miłe, pięknie mruczą, ocierają się o nóżki,
ale mają ostre pazurki i drapią, a jak im się niechcący stanie na
ogonek to brzydko syczą. Kotek odpada.
-  Może pieskiem, są grzeczne i posłuszne.
-  Co ty opowiadasz dziadku. Nasz Fumik nie jest ani grzeczny,
ani posłuszny. Pogryzł mi nowe skarpetki, warczy na mnie jak mu
odbieram misia. Zabrał mi już prawie wszystkie pluszaki. Teraz
chce mi ukraść serduszkową poduszkę, no wiesz, tę czerwoną, co
dostałam od babci na gwiazdkę. A wczoraj zwędził mi kiełbaskę,
wstrętny egoista. I śmiesznie sika.
-  Ptaszki są śliczne i ładnie śpiewają.
-  To nawet dobry pomysł, dziadku, ale nie do końca. Bo czy te
wszystkie ptaszki są naprawdę szczęśliwe?
Jedne muszą mieszkać w klatce, inne są głodne zimą. Moja
koleżanka miała kanarka. Chciała, żeby sobie wolno pofruwał po
pokoju, wypuściła go, złapał go kocur i pożarł.Ptaszek też odpada.
-  Masz chomiczka, czy jemu jest żle, może chcesz być chomiczkiem.
-  Dziadku, zastanów się, jakie chomik ma życie. Siedzi w klatce,
je , pije, obraca w kółko tym kołem, a jak mu się znudzi, czeka żeby
uszczypnąć  Fumika w nos,kiedy obwąchuje klatkę. Zupełna nuda.
Chętnie bym wybrała delfina, ale one też nie mają łatwego życia.
Rybacy je strasznie tępią, bo im ryby zjadają. A co one niby mają
jeść. Nie mają zębisków jak rekiny, którymi rozszarpują ludzi.
Rekinem być nie chcę, bo nie jestem drapieżna i boję się krwi.
Naprawdę będę miała w przyszłości kłopot, bo jak gwiazda może
nie znać odpowiedzi na takie pytanie. Wstyd.
- Kochanie, pytanie jest proste, ale odpowiedż jest rzeczywiście
trudna dla człowieka myślącego. Ty jesteś mądrą, myślącą
dziewczynką i dlatego trudno jest ci wybrać.
-  Ale ja muszę coś wymyślić, dziadku. Lwa wykluczam, tygrysa
też, wąż jest obrzydliwy, żaby śmiesznie skaczą, świerszcza mogą
ludzie rozdeptać, ryby są przysmakiem ludzi.
Jak tak myślę, to na każdego ktoś poluje, żeby go schrupać, albo
przed kimś ucieka. Dziadku, tak sobie więc myślę, że ten cały
świat jest okrutny i grożny.
-  Nie możesz tak myśleć kochanie. Swiat jest naprawdę piękny,
tylko życie jest trudne. Zrozumiesz to, kiedy dorośniesz. Teraz
nie musisz się tym przejmować, bo masz mamę, tatę, babcię, mnie,
zawsze cię obronimy.
-  Jak to dobrze, powiedziała i przytuliła się  do dziadka.
-  Może o tym twoim problemie porozmawiamy, kiedy zostaniesz
już wielką artystką .
-  Chyba masz rację dziadku. Fajnie, że mam mądrego dziadka.
Teraz pójdę na podwórko pobawić się z kumpelami.
Pocałowała dziadka w policzek i zeskoczyła z kolan. Zabrała
skakankę, piłkę, w kieszeń wsadziła draże i pobiegła do koleżanek.
Nim zamknęła drzwi, krzyknęła.
-  Dziadku, zawołaj mnie, jak babcia upiecze ciasto !

O tak, dzieci mają swoje wielkie problemy, wiedzą o wielu
sprawach, o których my nic nie wiemy, że one już wiedzą
i lepiej niczemu się nie dziwić. A ich pytania potrafią zwalić
z nóg największego dorosłego mędrca , często wręcz zadziwić.

  Pozdrawiam Wszystkich moich miłych Gości i przesyłam
moc uśmiechów z życzeniami radości.  Pa.


niedziela, 28 sierpnia 2016

Moda na modę

Witam.
Dzisiaj wrzucę króciutki wierszyk o modzie.

Wiek dwudziesty pierwszy to moda na modę.
Jest moda na porsche, które jest już " to gorsze ",
Moda na kurorty i w kwiatki szorty,
Na gadżety i pikiety, aleje gwiazd i rauty,
Tipsy, kolorowe z kamykami klipsy,
I w parkach ławeczki z wizerunkami artysty.
Przyszła moda na kryzys i liczne polityków debaty,
Finansowe dotacje dla banków,
Drogie prezenty dla dziatwy na raty.
Strasznie dziś modne w modzie
Jest mieć żon i mężów bez liku,
A w mediach z byle powodu narobić dużo krzyku.
Moda modę goni, aż trudno to streścić
I chyba księga guinessa już ich nie wymieści.

   Zostawmy więc te wszelakie mody w obwodzie
I wybierzmy dla siebie tę  Modę na Zdrowie .
Dodajmy do niej modną mądrą modę,
By traktować tę modę z rozwagą i mądrze.
Bo prawdziwy sens na  Modę na Zdrowie
Mieści się w krótkim wyrazie  ROZSĄDEK.

   Myślę sobie po cichu, chyba nie od rzeczy,
Że żadna z milionów modnych rzeczy,
Nie da nam gwarancji , że będziemy wieczni.

     Dlaczego wrzucam taki wierszyk ?
Byłam niedawno w aptece po wodę utlenioną, bo wiadomo
że w kuchni bywa z paluszkami różnie . W okienku obok
kupowało leki małżeństwo mocno wiekowe. Powiem bez
przesady, że mieli do zrealizowania ponad 20 recept,
dodatkowo podali farmaceutce listę leków spisaną na dwóch
kartkach a4.
Zapytałam cicho znajomą farmaceutkę, czy oni już są znani
z takich dużych zakupów, że po ich podejściu do okienka
inni ludzie zostali poproszeni do drugiej kolejki.
Kiwnęła potwierdzająco głową i szepnęła, że miesięcznie
wydają na lekarstwa jednorazowo ponad 2.000,- zł.

Trzeba mieć chyba końskie zdrowie, żeby strawić taką
ilość farmaceutycznej chemii.

      Przesyłam moim Gościom pozdrowienia, życzenia
zdrowia i moc uśmiechów. Pa.


czwartek, 25 sierpnia 2016

AK z planety KASIO

Po powrocie nie sprawdzał teleportera. Gdzieś ponad swoją wiedzą,
umysłem, zmysłami wyczuwał, że Anna jest jego przeznaczeniem.
Służba, której poświęcił całe dotychczasowe dorosłe życie była czasem
oczekiwania na nią. To tak, jakby urodził się i istniał dla niej. Pogodził
się z tym i zaakceptował. Swoje życie związał na zawsze z Anną.
Zrozumiał, że miłość jest zgodą na dzielenie z kimś cierpienia, bez
żądania niczego w zamian. Jedyną nagrodą jest widok kochanej istoty,
jej uśmiech, czas przebywania z nią. I świadomość, że się do niej
przynależy. I wieczna, nigdy nienasycona tęsknota.
   Ta tęsknota i niepokój o Annę przeniosły go do niej następnego dnia.
Był piękny, słoneczny dzień.
Anna siedziała w ogrodzie na ogromnej jabłoni z zamkniętymi oczami
i uśmiechała się. Rozpoznał ją po aurze i uśmiechu. Siadł na wyższym
konarze drzewa i patrzył na nią. Miała jasne, proste, krótko obcięte
włosy, lekko pyzatą buzię, marszczyła śmiesznie nosek, a ładnie
wykrojone wydatne usta nadawały jej twarzyczce wyraz lekkiego
zdziwienia.
- Ma teraz 8 lat, pomyślał.
Zadziwiony i zachwycony nie odrywał od niej wzroku. Wydawało mu
się, że czas stanął w miejscu i nic nie istnieje poza nią.
- Jak pięknie wyrosłaś, szepnął z zachwytem.
- Prawda, że jest cudowna, usłyszał czyjś śpiewny głos.
Tuż obok  niego na konarze siedział mały człowieczek i przyglądał mu
się z zainteresowaniem. Miał strojne szaty, złotą koronę na głowie
i był bardzo stary. W jego twarzy AK wyczytał wielką życzliwość, wiedzę
i mądrość.
-  To dziwne, znam tu wszystkich, a przecież ciebie widzę pierwszy raz,
stwierdził uprzejmie.
- Ja byłem tutaj pierwszy, ty się dosiadłeś, zażartował AK.
- Masz rację, wybacz mi. Powinienem się przedstawić. Zdziwił mnie twój
widok, no i jestem już taki stary. Ja przychodzę tu zawsze, kiedy ONA
przychodzi.
- Skąd wiesz, że przyszła ?
- Wchodzi do mojego państwa, trudno o tym nie wiedzieć.
No widzisz, znów się zagadałem. Jestem władcą krainy Baśni. Dziwi mnie
fakt, że nie został mi przestawiony nowy podwładny.
- Ja nie jestem z twojej krainy.
- Więc mówisz, że jesteś z innej rzeczywistości, bo wnoszę że nie z Ziemi.
- Ziemia jest planetą na której żyje ANNA, ja żyję na planecie KASIO.
- Rozumiem, to bardzo daleko. Przybyłeś tu dla niej ?
- Tak.
- To znaczy, że jest dla ciebie kimś ważnym.
- Tak.
- Ale ona ciebie nie widzi ?
- Nie może.
- Jesteś do niej podobny. Jesteś jej przyjacielem ?
- Kocham ją.
- Wierzę ci. Inaczej byśmy się nie spotkali.
AK patrzył na ANNĘ, a władca krainy Baśni na niego.
- Więc twierdzisz, że teraz jesteśmy w twoim królestwie, spytał AK.
- To pewne, ja nie mogę go opuścić. Ty jesteś tam, gdzie ONA.
- Wytłumacz mi, dlaczego ty jako władca fatygujesz się i przychodzisz tu
osobiście, aby na nią popatrzeć, poprosił AK.
- Och, sprawia mi to ogromną przyjemność. Przekonasz się zresztą, że nie
tylko ja dla niej przychodzę, uśmiechnął się.
To piękna historia, piękniejsze niż baśń. Opowiem ci, ponieważ ją
kochasz.
   Pewnego razu doniesiono mi, że po mojej krainie spaceruje mała
ziemska dziewczynka. Rozmawia z motylami, ptakami, zwierzętami,
kwiatami. Niczego nie niszczy i jest bardzo miła. Któregoś dnia przyszła
do mojego zamku, tak po prostu. Na zamku odbywał się jak zwykle bal,
bo zawsze ktoś czyta bajkę o balu.
Stanęła z boku sali balowej i przyglądała się. Kiedy skończył się taniec,
wyszła na środek sali, pięknie się ukłoniła, uśmiechnęła i zaczęła
tańczyć, nucąc cichutko. Dałem orkiestrze znak, żeby zagrała. Na chwilę
przystanęła zdziwiona, zaśmiała się radośnie i dalej tańczyła. To był
dziwny taniec i bardzo piękny. Wszyscy klaskali, a ona była bardzo
dumna i szczęśliwa.
Królowa, moja żona spytała, co jej może dać w prezencie  za piękny
występ. Chwilę się zastanawiała.
- Mam wszystko, niczego mi nie trzeba. Ale bardzo chcę zobaczyć
Żar Ptaka  i Diwy. Białego, czerwonego i czarnego, odpowiedziała.
- Chcesz mieć zaczarowane pióro Żar Ptaka , zapytała żona.
- Nie. On jest taki piękny, chcę go pogłaskać po piórkach.
- On jest dziki, wszyscy mu kradną pióra, więc się boi.
- Proszę mu powiedzieć, że głaskanie jest bardzo miłe, na pewno mu
się spodoba, prosiła.
- Czy nie będziesz się go bała , bo Żar Ptak jest bardzo duży i mocno
świeci.
- Ja się troszkę boję smoków, ale tylko trochę. One zawsze chcą zjeść
królewnę, ale je jestem tylko zwykłą, małą dziewczynką, prawda ?-
spojrzała trochę zaniepokojona.
- O, masz rację, jeszcze nigdy nie zjadły takiej dziewczynki jak ty,
powiedziała z uśmiechem moja żona. A dlaczego chcesz zobaczyć
Diwy ?
- Och, bo one są tak piękne, tak bardzo piękne!
- Ale one w bajkach zawsze niszczą pola, no i przychodzą nocą, a teraz
jest dzień, tłumaczyłem.
- Przecież jak nie niszczą pól, to sobie chyba biegają, upierała się.
Spojrzeliśmy z żoną na siebie zakłopotani. Wówczas podeszła mądra
wróżka.
- Witam cię, ziemska dziewczynko.
- O, ty z pewnością jesteś mądrą i dobrą wróżką, poznaję cię. Zrób więc
piękne czary mary i spraw, żeby tu przyleciały Żar Ptak i Diwy.
- Moja maleńka, jesteś w krainie Baśni. Jeszcze nikt nie napisał takiej
bajki, wyjaśniła wróżka.
Anna przez moment milczała, a pózniej spytała.
- Czy ktoś musi napisać bajkę i czy wszyscy tutaj robią tylko to, co
jest w niej napisane ?
- Tak ANNO. Wszyscy muszą wiedzieć, co mają robić, żeby był
porządek, zgodziła się wróżka. Ale ty jesteś naszym miłym gościem
i pozwolę ci opowiedzieć swoją bajkę . Zrobię wówczas piękne czary
mary i twoja bajka się spełni.
Oczy ANNY aż się zaświeciły w zachwycie, a jej buzia rozpromieniła.
- Ja chcę, aby w mojej bajce Żar Ptaki pięknie śpiewały, a kiedy się
zmęczą śpiewem, wolno sobie fruwały. A Diwy, kiedy już się
zmęczą niszczeniem pól, będą biegały po lasach i łąkach, takie piękne,
z rozwianymi grzywami, dzikie i wolne.
Na chwilę umilkła i o czymś intensywnie myślała, po czym rzekła.
-I proszę powiedzieć smokowi, że jak już dorosnę i będę panią doktór,
to będę przychodziła i zaszywała brzuszki wszystkim biednym,
popękanym smokom. Bo to chyba bardzo boli, jak pęknie brzuszek.
- One pękają za karę, uśmiechnęła się mądra wróżka.
- To wcale nie jest ich wina, oburzyła się. Sama mówisz, że tutaj
muszą robić to, co jest napisane w bajkach.
   Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni, bo nikt nigdy tak o tym nie
myślał. Mądra wróżka pogłaskała ją po główce i pocałowała.
- ANNO, ile razy przyjdziesz to naszej krainy, zawsze odnajdziesz
tu swoją bajkę. Ale obiecaj mi , że jak będziesz wracała do swojego
domku, zawsze starannie zamkniesz za sobą furtkę.
- Żeby smoki nie uciekły ?
- Nie tylko. Kiedyś to zrozumiesz, powiedziała wróżka w zadumie.

Ja też nie od razu zrozumiałam, w zamyśleniu powiedział Król
Krainy Baśni. Właściwie zrozumiałam to teraz, kiedy o tym
opowiadałem.
A teraz pozwolę ci zobaczyć, co widzi ANNA.

Konary drzewa jabłoni zniknęły i AK patrzył na przepiękną, ogromną
polanę. Widok, który mu się ukazał był najpiękniejszy z widzianych
w całym wszechświecie. Nawet dolina motyli na KASIO z trudem mu
dorównywała. ANNA tańczyła wśród motyli i perliście się śmiała.
Pózniej usiadła z podwiniętymi nóżkami , położyła rączki na kolanach
i czekała.
Najpierw usłyszał trzepot piór, a jasność przestrzeni zamigotała
barwami tęczy. Z obłoków zleciał ogromny Żar Ptak. Jego pióra świeciły
wszystkimi barwami. Usiadł na samotnym drzewie, rozpostarł skrzydła
i zaśpiewał. W śpiewie była radość i miłość. I wolność - pomyślał AK.
Żar Ptak skończył swoją pieśń, wolno podfrunął do ANNY, usiadł,
zwinął skrzydła i patrzył na nią. ANNA klaskała, pózniej podeszła do
Żar Ptaka i pogłaskała jego pióra.
- Jaka ona przy nim maleńka, zadrżał AK.
Żar Ptak skubnął delikatnie włosy ANNY, wolno odszedł, zamachał
skrzydłami i odfrunął.
ANNA ponownie usidła wśród kwiatów. Patrzyła w stronę lasu. Najpierw
przybył biały DIW. Okrążył polanę i stanął. Pózniej ukazał się czerwony,
jako ostatni był czarny.
Zaczęły okrążać polanę, coraz szybciej i szybciej.To był szalony galop.
Ich grzywy rozwiewały się na wietrze, a ziemia drżała od tententu
kopyt.
Przez moment AK czuł, że czuje i patrzy jak ONA. Przez moment
stał się NIĄ.
Biały DIW, śmiały, radosny i szczęśliwy. Czerwony silny, niepohamowany,
ognisty. Czarny chmurny, dumny i najbardziej dziki. Wszystkie były
piękne. Rozpędzone, rozgrzane galopem jednocześnie skoczyły do lasu,
każdy w swoją stronę.

ANNA siedziała jeszcze przez długą chwilę zachwycona. Pózniej wstała.
Polana zniknęła, a ONA zerwała z drzewa czerwone jabłuszko, zjadła je
ze smakiem, zeszła z drzewa i poszła ścieżką w stronę domu.

- Musimy się pożegnać, przyjacielu ANNY, powiedział król.
Niepotrzebnie się bałeś, że mogą zrobić jej krzywdę. One wszystkie
przychodzą dla niej, bo ją kochają. Dała im wolność.
Już się nigdy nie zobaczymy. Obiecaj mi, że będziesz się o nią troszczył.
Skoro tutaj jesteś to znaczy, że ANNA otworzyła furtkę do twojego
świata. Ile jeszcze furtek otworzy ? Żadnej z nich nie zamyka za sobą.
Dlatego martwię się o nią. Może się kiedyś zagubić i nie będzie potrafiła
znalezć drogi do domu. A jeśli go straci, może pomylić furtki i nie
znajdzie siły, aby wrócić.
Więc kochaj JĄ i jeśli się zagubi, wyprowadz ją z labiryntu światów.
Ona jest jak zaczarowana królewna. Ty bądz jej rycerzem, przybyszu
chyba z przyszłości, lub innego wymiaru. Żegnam cię.

Zniknął król z Krainy Baśni, jabłoń, a AK znalazł się w swoim mieszkaniu.
- ANNO, mądry król miał rację. Uciekłaś i błąkasz się po labiryncie.
Co się stało w twoim domu, w twoim życiu, czego się boisz, przed czym
uciekasz ?
                                                   .   /    .

Jest to fragment opowiadania, które przed laty napisałam, a właściwie
zaledwie naszkicowałam i wrzuciłam do szuflady. Może kiedyś je
dopracuję, ale jeszcze nie wiem....

   Serdecznie pozdrawiam Wszystkich Moich Gości
i przesyłam ciepłe uśmiechy .  Pa.




poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Smierć tajemnicą życia

" Bez względu na to, czy chodzi o przypadek bądż los,
o życie po śmierci, o istnienie duchów, lub eterycznych
energii, zawsze znajdą się ludzie przyjmujący to bez
żadnych dowodów, podczas gdy inni nigdy nie dadzą
się przekonać, bez względu na dowody ".
RAINER  KRAUSKA ,  PSYCHOLOG

Smierć dotyka wszystkich. Każdy, kto się narodzi musi umrzeć.
Zagadnieniem śmierci zajmuje się nauka zwana tanatologią.

W świetle obowiązującego prawa za zmarłego uznaje się
człowieka, u którego stwierdzono śmierć mózgu, czyli
" elektryczną ciszę ".

Część lekarzy zakłada, że pacjenci, u których stwierdzono śmierć
mózgu, nie potrafią " stamtąd " wrócić. W Harvard Medical Scholl
/ USA / już w 1968 roku podjęto decyzję o przekwalifikowaniu
śpiączki nieodwracalnej na śmierć mózgu, by wykluczyć prawne
problemy przy ewentualnych transplantacjach.

Czy duch żyje nadal ?

Krytycy mają obawy, że pacjenci ze zdiagnozowaną śmiercią
mózgu nadal mogą odczuwać bóle lub odbierać bodżce z otoczenia.
Doktor Sam Parnia, kierownik zespołu powołanego w Southampton
do badań pacjentów po zatrzymaniu akcji serca, tak formułuje
swoje poglądy :  " Pacjenci ci mieli doświadczenia pozazmysłowe
akurat w najmniej spodziewanym momencie - wtedy, gdy mózg już
nie mógł funkcjonować, ani tworzyć jakichkolwiek wspomnień.
Występowanie doznań z pogranicza  śmierci mogłoby oznaczać tyle,
że po naszym zgonie umysł bądż świadomość kontynuują swoje
istnienie ".

Czy to możliwe, że świadomość i mózg istnieją niezależnie od
siebie ? A czy to nie może też oznaczać, że po śmierci nasz umysł
dalej egzystuje ?  Być może dowodzi to, że pacjenci uznani za
klinicznie martwych są o wiele bardziej żywi, niż się to zdaje
lekarzom.
Może pacjenci w śpiączce  są uwięzieni w jakiejś strefie między
życiem a śmiercią ? Ich świadomość oddaliła się od ciała, ale
nie oddaliła się ostatecznie.

W stanie śpiączki " można odbierać wrażenia zmysłowe i posiadać
odczucia wewnętrzne, chociaż nie można okazać reakcji na
zewnątrz " - twierdzi profesor Alan Shewman, amerykański
specjalista neurolog z dziecięcego szpitala neurochirurgicznego
w Los Angeles.
Nowe założenie terapeutyczne brzmi : " Jazda z łóżka ". Ma to
udaremnić pacjentowi " odpłynięcie " na zawsze w stan śpiączki .

Niemiecki badacz Paul Schonle zdołał wykazać na podstawie
48- godzinnych zapisów EEG, że pacjenci w stanie śpiączki,
choćby przez kilka minut, co jakiś czas są " obecni ".

Trójka badaczy z USA podzieliła pogląd kolegów z Southampton :
" Jesteśmy przekonani, że świadomość funkcjonuje niezależnie od
ciała, a tym samym może przetrwać śmierć samego ciała ".

Elizabeth Kubler-Ross, znana w Szwajcarii specjalistka od
tanatologii twierdzi iż " doświadczenie z pogranicza śmierci jest
dowodem, że śmierć nie istnieje, jest tylko przejściem do  innego,
przyjemniejszego stanu ".
Psycholog i ekspert tanatologii, doktor Kenneth Ring z uniwersytetu
w Connecticut / USA / posuwa się jeszcze dalej. Uznaje, że " śmierć
jest krokiem  w ewolucji ku nowemu człowiekowi obdarzonemu
wyższą świadomością "

W pisaniu posta korzystałam z książki " Największe zagadki
ludzkości " wydawnictwa Reader`s Digest.

     Przesyłam Wszystkim Gościom serdeczne pozdrowienia. Pa.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Stuk, puk, to ja Paranoja cz. II

Od tego dnia wędrowały po całym mieście. Udając, że chcą załatwić
różne sprawy, odwiedzały wszelakie możliwe instytucje. Zachodziły
do prywatnych przedsiębiorstw, tych dużych i tych mniejszych.
Wciskały się w każde możliwe miejsce, ale nigdzie nie mogły natrafić
na ślad ciotki Szczotki, czyli Normalności. Wszędzie było tak paranoicznie
i absurdalnie,że nawet dla nich było to przesadne.
Bywało czasami, że gdzieś dostrzegły inne muzy ze swego rodzinnego
klanu, Prawdę, Sprawiedliwość, Roztropność i inne, ale te jak tylko je
ujrzały, w popłochu uciekały lub znikały.
Miały tego wszystkiego dokładnie dość. Codziennie  wieczorem siadały
przed swoimi czarodziejskimi kulami i przywoływały członków klanu,
lecz nikt się nie zjawiał, nikt nie odpowiadał.
-  Oni wszyscy przed nami uciekają, jak przed jakąś zarazą, wykrzyknęła
Paranoja.
-  Oni się nas boją, wyjęczała Absurd i gruchnęła płaczem.
-  Przecież nic złego żeśmy im nie zrobiły, orzekły ze strachem
jednocześnie.
- Musimy użyć awaryjnego sposobu, zdecydowała Paranoja.
   Kule czarodziejskie złączyły biegunowo, a Absurd zaczęła wołać
wujka Rozsądek, najmądrzejszego w całym klanie, ukochanego męża
ciotki Szczotki. Kule trzeszczały, pryskały iskrami i zgasły.
-  Nawet ukochany nasz wujek się nas wyparł, zawołała Paranoja, rwąc
włosy z głowy.
  Przepłakały do rana, a wczesnym rankiem znów wyruszyły na
poszukiwanie.
Nagle Paranoja złapała Absurd za rękaw i szepce.
-  Popatrz, ciotka Szczotka, nasza ciocia Normalność, cała zdrowa.
Jakie szczęście.
   W tym momencie ciotka się odwróciła w ich stronę, a one aż
zamarły z przerażenia. To była stara ciotka Schizofrenia w stroju ciotki
Szczotki. Tamta je szybko dojrzała, radośnie im pomachała i jak na
skrzydłach do nich przybiegła.
- Jak miło was widzieć śliczności moje. Bardzo się za wami stęskniłam,
kochane moje pupilki.
Obściskiwała je, całowała, aż miały od tego dreszcze.
-  Co ty tu robisz, wydusiła z siebie Paranoja.
-  O, czasy się zmieniły, moje słodkie dziewczynki. Jak wyszła ustawa,
że w szpitalach psychiatrycznych można trzymać pacjentów tylko za ich
zgodą, wszystko się zmieniło. Normalność i ten jej mężulek starali się,
żebym tam wciąż siedziała, ale im nie wyszło. Dałam komu trzeba
w łapę i wyszłam na wolność.Już nikt mi nie wmówi, że jestem
wariatką. Wciągnęłam do współpracy wszystkie ciemne muzy, nad
którymi ta wstrętna Szczotka chciała górować. Teraz ja tu wszystkim
rządzę, mam wszędzie wejścia i chody. Wyrobiłam się towarzysko, a że
inteligencji nigdy mi nie brakowało, weszłam w najwyższe kręgi.
Z moją przebiegłością i sprytem wszystkich z klanu załatwiłam. Tak
dałam im popalić, że boją się nawet uaktywnić. A byli wszyscy tacy
zacni i mądrzy. Najbardziej dopiekłam tej wstrętnej, samozwańczej
Normalności, tej waszej ciotce Szczotce.
Chyba się cieszycie, bo zawsze się was czepiała, stara jędza. Idealna
dama, taka porządna, myślał by kto, a zajęła moje dawne miejsce.
-  Ciotka Normalność jest w szpitalu? - zapytała Absurd.
- No, a gdzie by teraz znalazła dla siebie inne miejsce. Tak ją moje
wpływy i rządy wykończyły, że jej mężuś  Rozsądek tam bidulkę
schował, żeby podreperowała zdrowie. Sam został dyrektorem
szpitala, aby sprawować nad nią opiekę.
No, a teraz muszę lecieć do jednego z wysokich urzędów, bo jestem
im ogromnie potrzebna. Jak wrócę do swojego apartamentu, to się
z wami skontaktuję. Pomogę się wam w stolicy urządzić.
   Zaśmiała się złośliwie, obcałowała i pobiegła do urzędu.
- Paranoja, musimy biegiem zasuwać do mieszkania i wyłączyć kule.
Jak nas namierzy, to będzie z nami krucho.
   Wyłączyły kule, zabezpieczyły osobistym szyfrem i schowały
w torebkach.
- Musimy się dostać do szpitala. Wiesz, gdzie on  znajduje
się obecnie?
- Poczekaj, zadzwonię do mojego chłopaka, zdecydowała Paranoja.
Wykręciła numer, ale chłopak też nie wiedział.
- A jak tam się można dostać ?
   Chłopak myślał, że mu robią jakiś numer, ze śmiechem powiedział,
że najlepiej jest narozrabiać i udawać póżniej  kompletne wariatki,
to oni już sami zawiozą takiego na odpowiedni oddział.
Mało myśląc, zrobiły tak, jak radził chłopak.
Złapały torebki, pobiegły pod komisariat, zaczęły śpiewać, tańczyć,
na koniec wybiły kilka szyb w budynku, usiadły na ulicy i zanosiły
się od śmiechu. Szybko znalazły się w środku na przesłuchaniu.
Panowie w mundurach dostawali szału, bo one nie chciały się
wylegitymować, pyskowały, rzucały mięsem, na przemian się
śmiały i opowiadały jakieś nieziemskie brednie. Na koniec usiadły
na podłodze , zakomunikowały zdziwionym policjantom, że nie są
ludżmi, tylko muzami, przyleciały z księżyca i szukają swej ciotki,
szefowej całego klanu, naczelnej muzy.
Jeden z policjantów sięgnął po telefon, wezwał dyżurnego
psychologa. Psycholog wysłuchał tych samych bredni i kazał im
wypełnić jakieś testy.
Bardzo zadowolone ze swego genialnego pomysłu błyskawicznie
się z tym uwinęły.
Psycholog czytał testy uważnie, z zainteresowaniem im się dobrze
przyjrzał, szczególnie promiennie uśmiechniętej Absurd, na koniec
stwierdził.
- Wyobrażnię to macie super rozwiniętą, powiem że nad podziw.
Jesteście wprawdzie mocno zwariowane, lecz psychicznie
zupełnie zdrowe. Załatwię z kolegami, abyście zapłaciły za szkody
gotówką, bo szkoda dla was miejsca w areszcie. Jeśli nie macie
pieniędzy, to wam pożyczę. Rzadko mi się trafiają w praktyce takie
ciekawe okazy, jak wy.
- Ale my musimy natychmiast dostać się to tego szpitala, no tego
dla psychicznie chorych, desperacko zawołała Absurd. A forsy
to mamy bez liku. Otworzyły torebki i wyciągnęły po dużym pliku
grubych banknotów.
- Jeden taki z pewnością wystarczy, zaśmiał się psycholog. Szybko
zapłacicie za szkody, dacie duży datek na dom dziecka i sprawę
się zakończy. Ja kończę służbę na komendzie, więc was zawiozę do
szpitala, bo tam mam dyżur. Musicie się spieszyć,poczekam
w samochodzie na ulicy.
Psycholog zaprowadził je do pokoju policjantów, pogadał z nimi
na osobności i wyszedł.
Absurd zapłaciła sporą sumkę na pokrycie szkód, dodatkowo
okrągłą ofiarę na cele społeczne, przeprosiły za kłopot i grzecznie
pożegnały policjantów po okazaniu dokumentów.
W drodze do szpitala psycholog spytał, po co tak rozrabiały , kiedy
mogły dojechać taksówką. Dziewczyny zaczęły się śmiać, a Absurd
z rozbrajającą szczerością przyznała, że to im nie wpadło do głowy.
Psycholog spojrzał z takim wyrazem twarzy i błyskiem w oczy
Absurd, że dziewczyna wprost odleciała z zachwytu.
- Coś mi tu pachnie miłością od pierwszego wejrzenia, szepnęła
do siostry Paranoja.
   Przed szpitalem ku zdziwieniu wszystkich troje czekał wujek
i zdezorientowany chłopak Paranoi.
- No, jesteśmy wszyscy. Czas na poważną rozmowę i poważne
decyzje, zakomunikował wujek Rozsądek. Najpierw jednak
porozmawiam krótko z dziewczynami, Odeszli na chwilę.
Wujek zadał im po jednym pytaniu,one zachwycone powiedziały,
tak wujku, chcemy i rzuciły mu się na szyję z radości.
Wujek szybko przerwał te czułości i wszyscy w piętkę udali się
do jego gabinetu. Wujek mówił, wszyscy słuchali.
-  Ci młodzi mężczyżni, chłopiec i mój pracownik, muszą poznać
prawdę.
Bardzo jasno i zwiężle całą prawdę o sobie, klanie muz
i dziewczynach im przedstawił. Młodym mężczyznom z wrażenia
aż opadły szczęki, wprost nie mogli złapać oddechu. Jak już doszli
do siebie, wujek dokończył sprawę.
-  Wasze występy, moje miłe panienki, były dość zabawne, ale już
niedługo zacznie was szukać cała armia policji.
- Dlaczego wujku, spytała niewinnie Paranoja.
- Dlatego kochanie, że zostawiłaś na biurku pana psychologa swój
śliczniutki plik nowiutkich banknotów.
- A co w tym złego, pyta zdziwiony psycholog.
- Te tu dwa niewiniątka czarodziejskim sposobem skopiowały
jeden banknot. Na nich wszystkich jest ten sam numer seryjny.
Wy wiecie co to oznacza, ale one wcale o tym nie pomyślały. Cała
wasza czwórka siedzi w nowej, ogromnej aferze fałszerskiej. Jak się
z tego wywiniecie ? Wy z pewnością możecie sobie odlecieć, jak
po każdej awanturce, ale oni pójdą za kratki.
-  Wujku, czy jest jakieś wyjście , spytała przerażona Absurd.
- Istnieje tylko jedno, Ale oni muszą na to wyrazić zgodę .
Sprawa wygląda tak. Cały nasz klan za kilka minut opuszcza
ziemię. W kierunku ziemi zmierza wielki CHAOS, nie ma sposobu,
aby go zatrzymać. Na ziemi zostanie Schizofrenia z kilkoma swoimi
poplecznikami. Swiat, na którym Normalność żyje w izolacji,
wszystkie dobre muzy w ukryciu, nie ma szans na przetrwanie.
Nasz czas tu się skończył. Trudno.
Młode muzy mogą sobie wybrać na męża partnera z kręgu ludzi
i zabrać ze sobą po zaślubinach. Te oto młode muzy kochają was.
Paranoja chłopca, Absurd mojego psychologa. Obaj nie macie tu
już nikogo naprawdę bliskiego, więc do was należy decyzja.
Musi być szybka, bo czas nagli. Wy się zastanówcie, ja pójdę po
swoją żonę Normalność.
- Wujku, czy w tym nowym świecie znajdzie się miejsce dla nas,
takich przecież zwariowanych muz, jak my , zapytały siostry.
- W świecie, w którym panuje Normalność i Rozsądek, trochę
szaleństwa nikomu nie zaszkodzi, może być pozytywnym
i miłym urozmaiceniem życia.
   Normalność weszła do gabinetu, spojrzała przenikliwie na
kandydatów na mężów siostrzenic i spytała.
- Więc co, panowie. Jaka jest wasza decyzja.
- Zgadzamy się.
Dziewczyny włożyły im lśniące czarodziejską mocą obrączki
na palce i wzięły ich za ręce.
- No to odlatujemy, krzyknął Rozsądek. Uroczystości weselne
odbędą się już w innym świecie.

                                                            Koniec

Pozdrawiam z uśmiechem . Pa.

środa, 3 sierpnia 2016

Stuk, puk, to ja Paranoja Cz.I

Zwariowane muzy Paranoja i Absurd trzydzieści lat wstecz zadarły
mocno ze swoją ciotką Normalnością, którą nazywały złośliwie
ciotką Szczotką. Inne muzy też miały do nich jakieś ale, więc wielce
obrażone opuściły ziemię i poleciały zwiedzać inne obszary
wszechświata.
Wyżej wymienione damy należały do jednego z rodów muz, którym
przypadł w ramach podziału terytorialnego ziemi obszar naszej krainy,
czyli krainy Polan.
Jak przystało dla ich rangi, główną siedzibę muz zorganizowały
w stolicy. Żyły zgodnie, w drogę sobie nie wchodziły, tylko zwariowane
dwie smarkule wciąż sobie za dużo pozwalały, no i zakończyła się ta
samowolka banicją, z własnego wyboru.  W rodzinie nastało nieco
spokoju.
Paranoja i Absurd latały sobie swobodnie od planety do planety, po
drodze zwiedzały gwiazdy, przysiadały na meteorach, fundując sobie
darmową super jazdę. Czasami łapały za ogon komety, śmiały się,
bawiły, czas im szybko mijał.
Ale jak długo można się tak wygłupiać. Pewnego razu postanowiły
sobie zrobić dłuższy popas na księżycu. Siedziały, gadały i zaczęły
wspominać ziemię.
Nagle Paranoja pyta swoją siostrę Absurd.
- Czy miałaś jakieś wieści z ziemi ?
- Nie, czarodziejska kula milczała, więc zapomniałam. Ale wiesz,
że to nieco dziwne, że tak milczy.
- Też sobie tak pomyślałam, mówi Paranoja. Ciotka Szczotka zawsze
nam wysyłała życzenia z okazji rocznic wejścia do panteonu muz,
a przecież minęło wiele ziemskich lat, jak tego nie zrobiła. Jak ją
znam, nigdy się naprawdę nie gniewała, kochała nas mimo naszych
psikusów i wariackich numerów.
- To prawda, stwierdziła zadumana Absurd, coś się musiało złego
wydarzyć na ziemi,
   Spojrzały porozumiewawczo na siebie, wzięły się za ręce
i równocześnie krzyknęły.
- Transformacja na ziemię.
   Chwila nawet nie trwała, jak znalazły się w stolicy, w parku
łazienkowskim. Była noc, księżyc przyjażnie świecił, ptaszki
ćwierkały.
Wyciągnęły czarodziejskie kule, przywołują ciotkę Szczotkę, a kula
niczego nie pokazuje. Przywołują inne swe kuzynki, wszystkich
krewniaków z klanu, a w kuli jedynie jakieś tylko cienie przemykają.
Nikt nie odpowiada.
- Co się dzieje. Gdyby gromadnie opuścili ziemię, z pewnością by
dali nam sygnał. Ale te przemykające cienie świadczą o ich tu
obecności, komentuje Paranoja.
- Wygląda na to, że wszyscy weszli w stan ukrycia, nawet mentalnie
się osłonili. Przy pomocy kuli nie znajdziemy nikogo. mamy jedyne
wyjście. Musimy przybrać ludzkie postacie, inaczej nie damy rady,
zawyrokowała Absurd.
   Niezbyt im się podobała taka opcja, ale ciotka  Normalność
należała do rodzinnego klanu, wprawdzie się z nią droczyły,
robiły jej na złość, ale tak naprawdę była dla nich kimś ważnym.
Przybrały więc postać młodych kobiet, wymyśliły sobie modne
fryzury i stroje, czarodziejskie kule zmniejszyły, wsadziły do
torebek. Poczekały do rana i wyruszyły na miasto. Szły ulicami,
których nie mogły prawie rozpoznać. Ludzie też byli jacyś
inni.
-   Patrzcie, przyjechały nowe  laleczki do stolicy , usłyszały. Jak
chcecie, możemy się zabawić.
  To były zaczepki, które rozumiały. Inne były dla nich zupełnie
nie do pojęcia, wprawdzie po polsku , a jednak jakby w zupełnie
innym języku.
- Coś w nas jest nie tak, stwierdziła Paranoja. Dawniej podczas
zabawy w ludzi wszyscy się z reguły gorszyli, a teraz się z nas
wyśmiewają i wołają wsiury, jakieś tam słoiki. Trzeba się dobrze
wszystkiemu przyjrzeć , bo widać, że na ziemi zaszły bardzo
radykalne zmiany. Ludzie inni, ulice inne, wystawy inne, pojazdy
inne, mówią jakimś niezrozumiałym językiem. Musimy się
wszystkiego szybko nauczyć, nie ma rady.
Przestały się przejmować głupimi uwagami i dziwnymi
spojrzeniami. Bacznie się wszystkiemu przyglądały, podsłuchiwały
rozmowy na ulicach, szczególnie młodzieży.
Wieczorem, mocno zmęczone, postanowiły wynająć pokój w hotelu.
Weszły do pierwszego lepszego z brzegu, podeszły do recepcji,
prosząc o pokój dwuosobowy.
- Dowodziki proszę.
Wyciągnęły z torebek jakieś dawne, bo innych nie miały, a chłopak
w recepcji w śmiech.
- Słuchajcie laski, przestańcie się zgrywać. Dajcie swoje dowody,
a nie swoich babek.
- Zgubiłyśmy, wypaliła Absurd i słodko się do chłopaka
uśmiechnęła.
Chłopak dziwnie na nie spojrzał, puścił oczko .
- Mogę wam dać pokoik, tak na lewo, bez meldowania, ale to będzie
nieco więcej kosztowało.
Wyciągnęły z torebek pieniądze i mu żądaną sumkę podały, z dużą
nawiązką.
- Przestańcie się wreszcie wygłupiać. Dowodziki babek, pieniążki
też z czasów jaśnie PRL babci. Płacicie, albo spadajcie. Jak nie,
wezwę gliny, znajdziecie nocleg w areszcie, cwaniary.
- Słuchaj kolego, tłumaczy mu Paranoja. Długo mieszkałyśmy za
granicami, widocznie jeszcze wszystkiego nie znamy.
- To nawet po was widać. Czyżby wasza mamusia trzymała was
w buszu, bo jak się na was patrzy, to wyglądacie, jakbyście
z księżyca spadły.
- Coś w tym rodzaju, stwierdziła ugodowo Paranoja.
- Jak tak, możecie zapłacić walutą.
   Wyciągnęły więc z torby plik dolarów w setkach i pytają, ile.
Chłopakowi na ten widok nogi podcięło, w głowie mu się zakręciło,
oczy mu prawie z orbit wypadły.
- Kolego, mamy do ciebie mały interesik, zapewniamy, że zupełnie
uczciwy. Przyjdż do naszego pokoju za godzinę. Dały mu żądaną
kwotę i coś na dokładkę.
Po godzinie przyszedł do pokoju, grzeczny jak należy, usiadł na
wskazanym krześle i czekał, co też te dwie dziwaczne bogaczki
powiedzą. Zaczęła gadkę Absurd.
- Widać, że są ci potrzebne pieniądze, Możesz u nas dobrze zarobić,
w dodatku się nie przepracujesz. Więc posłuchaj. Rzeczywiście
długo nas tutaj nie było, potrzebujemy kogoś, kto nas we wszystko
wprowadzi.
Ile zarabiasz za godzinę pracy ?
- Dziesięć złotych.
- My ci damy również 10, ale w walucie. Możesz wziąć dwa
tygodnie urlopu ?
- Za te pieniądze mogę się nawet z pracy zwolnić. Tutaj dorabiam
na studia, a nauka kosztuje. No, ale robota dla was musi być w miarę
legalna, bo na brudną się nie piszę.
- W porządku, wtrąciła Paranoja. Przez dwa tygodnie będziesz nam
dotrzymywał towarzystwa, wszystkiego uczył, odpowiadał na nasze
pytania. Twoje życie osobiste nas nie interesuje. I gałązki przy sobie,
to znaczy rączki. Rozumiesz ? Możesz z nami od jutra rana
współpracować ?
- W porządku. Ale musicie wcześnie rano opuścić hotel, bo mnie
z pracy wyleją.
- Nie ma sprawy.
- Wiecie co dziewczyny, mam liczne kontakty, załatwię wam
kawalerkę na moje nazwisko. Z tego co widziałem, stać was na to.
   Kiwnęły głowami z aprobatą i powiedziały dobranoc.
Chłopak całą noc wydzwaniał pod różne numery, rano zabrał
dziewczyny do wygodnego mieszkanka.  Zapłaciły walutą za trzy
miesiące z góry, po czym wysłały chłopaka po prowiant.
Po śniadaniu poszli razem na obchód po Warszawie. Kupili modne
ciuchy dla dziewczyn, bo tak do nich mówił.
Zrobiły sobie zdjęcia z zakładzie fotograficzny, a nowy przyjaciel
przez właściwych ludzi załatwił im konieczne dokumenty.
O nic nie pytał, bo go przekonały, że są tu w dobrych zamiarach,
no i dobrze płaciły.
W ciągu dwóch tygodni wszystkiego się nauczyły, opanowały
młodzieżowy język, panujące zwyczaje, świetnie obsługiwały
wszelkie urządzenia, doskonale opanowały wiedzę o komputerach
i internecie.
Chłopak podziwiał, że tak szybko się uczą. Momentami miał
wrażenie, że przebywa w towarzystwie jakichś obcych istot. Były
trochę ekscentryczne, miewały niezwykłe pomysły, ale ogólnie je
akceptował, nawet je polubił, szczególnie tę zwariowaną
Paranoję, która miała ziemskie imię Amelia.
Dwa tygodnie przeszły bardzo szybko. Dziewczyny wypłaciły mu
śliczną sumkę w walucie, doliczając wysoką premię. Paranoja. czyli
już Amelia dołożyła mu z własnej torebki pliczek, na widok którego
chłopak pokraśniał.
Absur, obecnie Dorota, szybko wyłapała, że jej siostrzyczka lekko
jest w chłopaku zakochana,więc głośno powiedziała.
- Trochę u nas zarobiłeś, możesz dalej pracować w hotelu, ale
zorganizuj sobie pracę na pierwszą zmianę. My po tym ślęczeniu
przy nauce mamy ochotę  zabawić się na dyskotekach. Będziesz
nam towarzyszyć, jeśli zechcesz. Ubaw fundujemy. Przed ubawem
dobry obiadek w restauracji, a po zabawie wyśmienitą kolację.
Więc jak, piszesz się ?
- No jasne, nawet bez obiadu i kolacji.
Spojrzał nieśmiało na Amelkę, która z radości dostała kolorków.
- Ale bawimy się wspólnie, bez podziału na pary, podkreśliła
dobitnie.
   Nie było dnia, aby nie wywijały na jakiejś dyskotece.
Wymyślały sobie coraz inne stroje, jeden bardziej zwariowany
od drugiego. Fryzury nosiły jak gościuwy z kosmosu, lansowały
coraz to inne figury taneczne, że trudno innym było za nimi
nadążyć.
Robiły na ubawach taką furorę, że nawet były pokazywane
w telewizji.Wielu producentów koniecznie chciało podpisać
z nimi kontrakty, ale kategorycznie odmawiały twierdząc, że nie
myślą tak zarabiać, a to jest dla nich jedynie zabawa.
Po miesiącu hasania założyły skromne ciuszki, jak jakieś
pensjonarki , aż się chłopak zdziwił.
Wręczyły mu pieniądze, upominki z podziękowaniem na miłą
współpracę. Poinformowały go, że nadszedł czas na załatwienie
sprawy, dla której tu się zjawiły, pożegnały go serdecznie.
- Zadzwonimy do ciebie już po wszystkim, krzyknęła na
odchodnym Amelka.

         Ciąg dalszy nastąpi.

Zakończenie muszę jeszcze dopracować, bo wymyślanie
zabiera nieco więcej czasu.
Pozdrawiam Wszystkich moich Gości z szerokim uśmiechem
i zapraszam na ciąg dalszy. Pa.



poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Stojący anioł skąpany w zieleni

Witam.
Kiedy robiłam fotki pani Żabicy, postanowiłam przy okazji
pstryknąć zdjęcia stojącej anielicy, która została przysposobiona
przez moją rodzinkę 4 lata temu. Bidulka już bardzo wyschła,
może aż za bardzo, ale kolorków nie straciła. Wprawdzie dostała
rączki chudziutkie, jak u niektórych modnych " celebrytek ",
z lekka anorektyczne, ale sądzę że w całości ujdzie.
A oto ona  w pełnej okazałości.








W ten oto sposób wyczerpałam zapas aniołków z masy
solnej, następne będę lepiła jesienią, bo przy obecnie
panującej pogodzie nic mi nie wyschnie. Mam jednak
na pocieszenie coś z masy drzewnej, ale muszę dopracować
i niebawem z pewnością pokażę .
Przy ciągłych opadach, zachmurzeniu, zawilgoceniu
powietrza nawet masa drzewna słabo schnie, a miałam taką
ochotę na nowe eksperymenty.

   Serdecznie Wszystkich moich Gości pozdrawiam,
   przesyłam uśmiechy, pa.