Powered By Blogger

czwartek, 16 czerwca 2016

Modny psycholog

   Za biurkiem w modnie urządzonym gabinecie siedzi psycholog, kalendarz
wizyt przegląda.
Kogo to dzisiaj tutaj przyniesie, sprawdźmy. Pierwszy to ten tłusty właściciel
sieci restauracji. Ależ facet ma kasy. Muszę go jednak dzisiaj spławić, bo
już mnie mocno drażni. Mały, tłusty, łysy, a do tego nudny. Ciągle płacze,
że jego młoda i śliczna żoneczka go zdradza, a on przecież ją wprost
wielbi, spełnia każdy kaprys. Stary pryk, wcale się dziewuszce nie dziwię.
Zbrzydło mi to ciągłe pociesznie i wmawianie mu, że skoro z nim mieszka,
nie odeszła, to jej na nim zależy, a flirtuje bo jeszcze młoda i ma pstro
w głowie. Z wiekiem jej to przejdzie, okrzepnie, stanie się stateczna.
Tylko jak ona przekroczy 40 tkę, to byłby cud prawdziwy, gdyby jeszcze
żył. Znam się na tym lepiej niż inni , jeszcze jej nie stuknie trzydziestka,
zostanie majętną, piękną, wesołą wdówką.
Wprawdzie facet często tu przychodzi, zostawia chętnie stówkę, czasem
nawet z wdzięczności za moje dobre serce więcej, ale nie mam już odwagi
zalecać mu więcej viagry. Gadałem z kumplem seksuologiem, pogada
z nim, jeszcze go jakoś przez kilka miesięcy przetrzyma na prochach,
a na koniec da mu do geriatry skierowanie. Pieniążki są dobre, ale lepsze
te bez zbędnego ryzyka. Trudno.
   Kogo my tu jeszcze mamy. O, dzisiaj same chłopy, to dobrze się
składa, grzecznie im powiem, że muszę spotkania nieco skrócić, bo mam
program w telewizji. To im bardzo schlebia, że chodzą do modnego
psychologa, chętnie wyrażą zgodę na krótszą wizytę, a stówka i tak
wpadnie. Fajnie.
   Aha, ten następny walczy ze swoją nieśmiałością. Zrobimy więc
kilka testów, kilka ćwiczeń relaksacyjnych, umówię ze znajomym,
który z moimi klientami ćwiczy jak wyrabiać w sobie luz i swobodę
w miejscach publicznych. Gdybym miał więcej czasu, sam bym z nimi
poszedł ćwiczyć. Idą do kawiarni, później do dobrej restauracji,
składają zamówienia, a nieśmiały płaci. Uczy się poprzez obserwację
i naśladownictwo. Ten co go uczy, potrafi być naprawdę uroczy,
otwarty, udaje że nie widzi gaf, które tamten popełnia, potrafi zbudować
atmosferę luźną i przyjazną, dając poczucie bezpieczeństwa, kiedy
tamten się oswaja z sytuacją i nabiera towarzyskiej ogłady.
Trzeba przyznać, że jest w tym naprawdę dobry. Stara się facet super,
ma zresztą za co. Pije i dobrze je, w dodatku bierze słono za sesję.
   Ten trzeci jakoś dziwnie się wysławiał, nie wiem kim jest i jaki ma
problem. Wyprosił wizytę telefonicznie, więc będzie dodatkowa stówa.
Ile to czasu zostało. Wystarczy, jeszcze zdążę przejrzeć notatki
do programu w telewizji .
" Zdrada w małżeństwie ".  Czy to aż taki dla wszystkich ważny
problem? W gazetach, w pracy, w towarzystwie wszyscy ten problem
roztrząsają, gadają i gadają, a przecież wiadomo, że ludzie zawsze się
zdradzali, zdradzają i będą zdradzali. Niech przestaną zdradzać, będą
wierni, problem zniknie sam, proste i logiczne. Ja tego głośno nie
powiem, nie jestem taki głupi. Gdybym z czymś takim wyskoczył, to
bym ze wszystkich programów w telewizji również wyskoczył.
A co tu ukrywać, lubię pieniążki.Tu stówka, tam stóweczka, gaża,
pensja, jest co liczyć, nieco wydać, resztę odkładać. Jak to się mówi,
pieniążków nigdy za dużo, za dużo jest tylko kijem i to jest święta
racja.
Żeby się w programiku TV dobrze pokazać, trzeba głosić oczywiste
prawdy, zgodnie z wytycznymi w scenariuszu i gustami tych, co
płacą. Temacik o zdradzie jest tematem wciąż żywym i wdzięcznym
i dlatego jako ekspert muszę już trzeci raz w tym miesiącu to samo
wciskać, tyle że w innych stacjach telewizyjnych. Powtarzam więc,
nieco w zmienionej formie prawdy tak proste, jak rowerowa
szprycha. Trzeba je powtarzać często, bo istnieje społeczne zamówienie
na takie tłumaczenie.
Zdrada fizyczna nie jest takim wcale wielkim złem. Zdrada może się
przysłużyć w umacnianiu małżeńskich więzi.  Zdrada dobrze pojęta
jest źródłem satysfakcji i radości, czasami wręcz dla budowania
związku potrzebna. Tra, la, la.
Takich prawd w tym stylu można wymyślać bez końca. Co to ma za
znaczenie, że są nieprawdziwe. Są za to chwytliwe i łatwe w
akceptacji, więc mówi się to, co ludzie chcą usłyszeć i za co każdy
chętnie płaci. A ja kocham pieniążki. Grosik go grosika, stóweczka
plus stóweczka, będzie spora fortuneczka. Takie jest życie.

   Wyprostował się, poprawił krawat , bo pierwszy klient do drzwi
zapukał. Dwie wizyty szybko zleciały, trochę je skrócił, skasował
po setce, na trzeciego czeka.
Ciekawe, co to za gość, taki jakiś wydawał mi się dziwny. Długo
nie czekał i w dodatku się nie mylił.
Czego on taki blady, prawie przezroczysty, a wygląda jakby wrósł
w to krzesło, nie siedzi, ni wisi. Jasny gwint, takiego jeszcze nie miałem.
 -  Dzisiaj nieco się spieszę, więc proszę mi powiedzieć, jaki pan ma
problem.
 -  Mój problem jest chyba nieco nietypowy, ale spróbuję jakoś
jasno go przedstawić. Tak się składa, że z racji mego zajęcia
przebywam ciągle z jednym człowiekiem i podejrzewam , że boryka
się z pewnym problemem.
 - To znaczy, że to jest problem tamtego gościa, a nie pański.
 - Właściwie to tak wygląda. Ale ten , jak go pan nazwał, gość,
jest dla mnie kimś bardzo ważnym .
 -  I  pan chce mu pomóc, czy dobrze rozumiem ?
 - Oczywiście, również chciałbym go zrozumieć.
 - Tego człowieka, czy istotę jego problemu .
 -  I jedno i drugie.
 -  A co pana w nim niepokoi i jakiego problemu się domyśla.
 -  On mówi co innego niż myśli, robi jeszcze zupełnie co innego,
czego innego pragnie, a w dodatku co innego śni.
 -  Takim rozwarstwieniem jaźni to zajmują się psychiatrzy.
A może ten facet robi to świadomie. Najlepiej go o to zapytać.
 -  Nie bardzo wiem jak ,mogę go urazić.
   - A swoją drogą mogę wiedzieć kim pan jest i kim jest ten facet,
może będzie łatwiej.
  -  Jestem aniołem.
  -  To zawód, imię czy nazwisko ?
  -  No cóż, powiem otwarcie. Jestem twoim aniołem stróżem.
  - Moim ?
  -  Tak, jakoś tak wyszło.
  -  Coś takiego, mój własny anioł stróż został moim klientem. Chyba
się o ścianę zabiję. Tego jeszcze nie było. Słuchaj, możemy chyba mówić
na TY, skoro się znamy od urodzenia, to znaczy mojego.
Wybacz,  ale strasznie chce mi się śmiać.
 -  Oczywiście, że możemy.
 -  Więc ty sądzisz, że mogę mieć rozszczepienie jaźni ?
 -  Jeśli nie, to mówiąc  ludziom co innego niż myślisz, kłamiesz.
 -  Chyba rzeczywiście nie rozumiesz mnie i w dodatku nie wiesz,
o czym mówisz. Czy sądzisz, że ktokolwiek z tych co tu przychodzą,
przychodzi po prawdę ? Ty jesteś jedynym takim przypadkiem
w mojej praktyce, a miałem ich setki.
Do psychologa ludzie nie przychodzą po prawdę, tylko po akceptację.
Dostają to co chcą dostać i za to płacą.
Chcesz wiedzieć prawdę o mnie, proszę bardzo. Myślę to co myślę,
to jest moja prywatna sprawa. Robię to co muszę, mówię to co
wypada, a na sny nie mam wpływu, niestety.
Czy to wystarczy ? Mogę jeszcze dodać, że lubię zarabiać, dużo
zarabiać, pieniądze prawie kocham, bo są niezbędne. Mam jeszcze
zasadę, że za pracę żądam zapłaty. Dostałeś prawdę którą chciałeś,
płacisz więc jak każdy, stówkę.
 -  Wiesz, że anioły nie mają pieniędzy.
 -  Pracujesz jakby społecznie, to znaczy za darmo. Rozumiesz, czym
się taka robota kończy. Nie masz nawet stówki, żeby mi zapłacić.
I w ten sposób zrobiłeś sobie honorowy dług, bo wyjątkowo na to
pójdę. Czas naszej rozmowy się kończy, bo zaraz muszę jechać, więc
mam taką propozycję. Usługa za usługę.
Wyliczyłem, że w ciągu czterech lat odłożę tyle, że spokojnie mogę
założyć własną rodzinę. Chcę mieć żonę średnio ładną, mądrą i wierną.

Wymagania zupełnie niewygórowane. Więc w ramach wymiany usług
wymodlisz dla mnie właśnie taką żonę. Ja będę zadowolony, ty nie
będziesz miał długu.
No, a teraz już muszę wyjść. Nie musisz wychodzić, możesz po
prostu stać się niewidzialny. Jakoś wolę na cienie nie patrzeć.
A jeszcze moja zupełnie prywatna rada,zupełnie gratis.
  Nie wtrącaj się niepotrzebnie, bo znów możesz popaść w tarapaty.
-  Jak sobie życzysz i zniknął.

Psycholog poprawił krawat, zamknął mieszkanie, wsiadł do
służbowego samochodu.
Zupełnie udany dzień. Praca, po pracy dwie stówki, w telewizji nieco
większa sumka, no a w dodatku będę mieć żonkę jak się patrzy.
Aż trudno uwierzyć. Dobrze by było, żeby ten mój anioł stróż choć
raz zadbał o siebie i kiedy będę gadał te brednie w telewizji, zatkał
sobie uszy.

                         Pozdrawiam z uśmiechem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz