Powered By Blogger

niedziela, 26 czerwca 2016

Córka kupca księżniczką Cz.II

   Po balu wszyscy poddani wiedzieli, którą pannę wybrał przystojny książę
na żonę. Trzy miesiące zajeżdżał królewską bryką pod dom Róży, w krótkim
czasie odbyły się zrękowiny i jeszcze szybciej huczne weselisko .
Ludzie robili zakłady, jak długo książę wytrzyma z piękną , jędzowatą Różyczką.
   Różyczka pół roku wytrzymała trzymając grzeczną formę, aż król i królowa
nie mogli wyjść z podziwu.
- Chyba ludzie z zawiści siali o dziewczynie takie plotki.
Stwierdzili to chyba w złej godzinie, po upływie tygodnia służebne w zamku
zaczęły szeptać, że księżniczka jest nieznośną sekutnicą. Stroje były źle
dopasowane, woda w wannie za zimna lub zbyt gorąca, książęce łoże nie tak
posłane jak należy, włosy upięte szpetnie, potrawy niesmaczne. Wszystko było
złe. Najpierw zrzędziła pod nosem, później już coraz ostrzej i głośniej
okazywała swoje niezadowolenie.
Książę był spostrzegawczy, szybko zmianę wyłapał.
- Musi odreagować duże zmiany w życiu, pokaprysi, trochę się pozłości,
wcześniej czy później z pewnością jej to przejdzie.
Odnosił się do żony łagodnie, pocieszał, głaskał i tłumaczył spokojnie.
Piękna Róża pomyślała, chyba tak można, obrosła mocno w piórka, rozpoczęła
ze służbą otwartą wojnę. Krzyczała jak opętana, wyzywała od najgorszych,
poszturchiwała, popychała i szarpała.
Książę nieco się zdenerwował i wyjaśnia żonce.
- Słuchaj kochanie, jesteś księżną, księżnej nie wypada toczyć wojny ze służbą.
Jeśli coś ci się nie podoba, powiedz spokojnie, w tym zamku od zawsze
panują takie zwyczaje.
- Czy ty nie przesadzasz mój mężu, zajazgotała wściekła, o od kiedy to
księżna ma ma być dla służby grzeczna.
- Dom królewski daje przykład poddanym, rodzina królewska zachowuje się
z godnością.
- Ty lepiej nie przeginaj, wrzasnęła rozjuszona Róża. Jak służba jest dla ciebie
ważniejsza od żony, to idź sobie na noc do pokojówki.
Odwróciła się na pięcie, wyszła z komnaty trzaskając z hukiem drzwiami.
- A więc żoneczka wyciągnęła pazurki, skwitował młody książę występ
swej Różyczki.
Zabrał wszystkie rzeczy z sypialni, przeniósł do innego skrzydła zamku.
- Wrócę jak spokorniejesz, pomyślał.
Róża wieczorem wykąpała się w wonnościach, założyła najpiękniejszą
koronkową nocną koszulkę, położyła się w artystycznej pozie na łożu
małżeńskim , na męża czeka.
- Znam mój ukochany książę wszystkie twoje upodobania i słabostki.
dziś w nocy zastosuję wszystkie babskie sztuczki, będziesz mi jadł z rączki
jak pokorny piesek. Od tej chwili tylko ja się będę dla ciebie liczyć.
Czekała, czekała na lubego długo, usnąć z nerwów nie mogła, z każdą
upływającą godziną bardziej ją złość ponosiła. Nad ranem z wielkiej
wściekłości zdemolowała sypialnię. Luby się nie pojawił. Kiedy zjawiły się
dwie służące, była właśnie u kresu wytrzymałości. Rozkazała im sprzątać,
następnie przystąpiła do porannej toalety. Wydzierała się okrutnie, szarpała
na sobie ubrania, rozkopała misternie ułożone przez służebną włosy. Na koniec
z furią jedną z dziewczyn walnęła pięścią w głowę, drugą kopnęła boleśnie
w nogę. Służebne miały dokładnie dość swojej pani, z płaczem pobiegły
do królowej na skargę.
Królowa tym razem się zeźliła, wezwała synową na rozmowę.
Róża stawiła się czerwona z gniewu niczym piwonia, skłoniła się przed
królową niedbale i czekała z brzydkim grymasem, co tamta ma do
powiedzenia.
- No moja młoda damo, rzekła królowa, chyba mocno przesadziłaś tym
razem. Tak ludzi traktować nie wolno.
- Ty się w moje życie nie wtrącaj, odparła butnie Róża. Wolno mi we
własnym domu robić to, co mi się żywnie podoba. Nic ci do tego.
- O, mocno się mylisz. To jest mój zamek, moja służba, należy jej się
szacunek. A ja jestem królową, królowej się nie TYKA. Twoje osobiste
sprawy mnie nie interesują, ale w moim zamku ja rządzę. Jeśli to ci nie
odpowiada, wyprowadź się, nie widzę przeszkód.
Możesz odejść, ale miej się na baczności, bo możesz źle skończyć.
Królowa wstał i opuściła salę tronową.
Różę aż dusiło z wściekłości, gniew jej z oczu buchał, wypadła jak burza
na korytarz zamku i zaczęła szukać sposobności, aby się na kimś wyładować.
Korytarze były puste, udała się do swoich komnat. Wezwała lokaja, aby
przyniósł jej gorącą czekoladę. Gdy opuszczał jej pokoje, niby niechcący
podłożyła mu nogę. Z wielką satysfakcją patrzyła, jak się biedak z podłogi
zbiera. Wypiła czekoladę, wyszła na korytarz szukać następnej ofiary.
Przeszukała wszystkie komnaty w skrzydle zamku, żywej duszy nie
znalazła.
- O, już ja wam wszystkim pokażę swoje możliwości.
Miała zamiar wpaść do głównej części zamku, lecz drzwi były zamknięte.
Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem. Wyjście od strony ogrodu.
- Ta wstrętna, stara jędza odcięła mi przejście. Nie jestem nędzarką, aby
mogła mnie tak traktować.
Poprawiła włosy, wyrównała fałdy sukni, tylnym wyjściem wybrała się
w poszukiwaniu męża. Dopadła go na dziedzińcu, kiedy wsiadał do karocy.
 - Jakim ty jesteś mężem, wykrzyknęła na księcia. Opuszczasz mnie bez
słowa, twoja matka mnie łaje. Nikt nie ma prawa źle mnie traktować.
Domagam się szacunku.
- Moja ty śliczności, odrzekł książę spokojnie. Sama kazałaś mi opuścić
sypialnię. Pobiłaś dwie służące, a tego ci nie wolno. Ciesz się, że moja
matka nie wtrąciła cię do lochu. Na szacunek nie zasługujesz, bo nikomu
go nie okazujesz. Żegnam.
Wszedł do powozu i odjechał.
Wróciła do swych komnat, a zaraz za nią wszedł królewski prawnik.
- Witam księżno, przynoszę list od króla.
Róża rozpieczętowała list, przeczytała, z wrażenie przysiadła.
- Co ja teraz zrobię. Mam spakować swoje osobiste rzeczy, zostanę
wywieziona do pałacyku za miastem, po rozwodzie otrzymam roczną
pensję, zwrot posagu. Tak traktować swoją synową ! Są okrutni,
zajęczała.
Przez tydzień pakowała swoje rzeczy, dwie służące w asyście  silnych
ochroniarzy przynosiły trzy razy dziennie posiłki, wodę w dzbanach
i wychodziły bez słowa.
   Wieść o tym, że książę porzucił swoją nowo poślubioną żonę, lotem
ptaka rozeszła się po mieście. Lud żałował dobrego księcia, Róży nikt
nie żałował. Kupiec z żoną przybyli do córki sprawdzić te wieści.
- A więc doigrałaś się moja córeczko. Nie umiałaś zachowywać się
jak na księżną przystało, zostaniesz rozwódką bez tytułu.
- Ale dostanę pałacyk, roczną pensję, zwrot posagu, zacznę się bawić.
Pokażę wszystkim, że można żyć wesoło.
- Ciekawe z kim, zapytała matka.
- Będę urządzała modne przyjęcia dla dam.
- Twój ociec miała rację, zbytnio cię rozpieściłam.
Popatrzyli na swoją głupią córkę, pokiwali głowami, nawet jej nie
pocieszali.
Przeprowadzka z zamku  został sprawnie zorganizowana.
Róża z dwiema dłużącymi i lokajem wylądowała w pałacyku.
- Nie jest tak źle, jest tu całkiem miło.
Zorganizowała przyjęcie, wysłała liczne zaproszenia, wystroiła się dwornie.
Żadna zaproszona dama nie zjawiła się, niestety. Różę aż ponosiło, aby
całe pyszne jedzenie zrzuć ze stołów na podłogę, lecz wyhamowała.
- Jeśli to uczynię, sama będę sprzątać. Poleciła służbie spakować
wszystko i rozdać biednym. Wydając polecenie, pierwszy raz uczyniła to
grzecznie.
Służące były zaskoczone i zaczęły szeptać.
- Młody książę jest nie tylko przystojny, ale jest bardzo mądry, wie jak
nauczyć żonę kultury. Nie minie miesiąc, Różyczka spokornieje i nabierze
rozumu.
Siedziała Róża samotnie w pałacyku i rozmyślała.
- Może ojciec ma rację. Dostałam od losu wszystko, o czym może
pomarzyć kobieta i wszystko straciłam przez własną głupotę. Muszę to
jakoś naprawić.
Duma ją bolała jak odciski na stopach, jednak z upływem czasu malała
i malała.  Do służebnych i lokaja mówiła grzecznie, próbowała nawet
nawiązać rozmowę. Nijak jej to jednak nie wychodziło.
Błąkała się smętnie po pałacowych komnatach, przysiadała na bogatych
krzesłach. Straciła całą radość życia i energię.
- Na co mi przyszło, dumała ze smutkiem. Zostanę do końca życia
samotna, pies z kulawą nogą mnie nie pokocha.Nawet rodzice nie przyjechali
zobaczyć mojego pałacyku. Wszyscy mnie opuścili, szepnęła z trwogą.
Nigdy nie posłucham pięknej muzyki w towarzystwie ludzi, nie zatańczę
na wielkim balu. Mój cudowny, kochający mąż odejdzie do innej, to ją
będzie kochał. Zmarnowałam własne życie.
Ujrzała co straciła , pierwszy raz w swym życiu zapłakała gorzko.
Przepłakała całą noc.
Rano, z podpuchniętymi od płaczu oczami udała się do zamku.
Przeprosiła dawne służące, jako rekompensatę wręczyła im po złotym
pierścionku. Uklękła pokornie przez królową, prosząc o przebaczenie.
Mąż też przyjął przeprosiny, bo bardzo ją kochał i ujrzał, że jej żal jest szczery.

   Znów zamieszkała w zamku, stała się wzorem i ozdobą królewskiego
dworu. Urodziła trójkę ślicznych dzieci, przykładnie je wychowywała.
Zaprzyjaźniła się z królową, z czasem ją wręcz pokochała. Ze swym mężem
żyła zgodnie, wszystko układało się pięknie.
Wszyscy żyli w zdrowiu,długi i  szczęśliwie, jak to zwykle w bajkach bywa.

         A ja wszystkich serdecznie pozdrawiam i przesyłam
                          słoneczne uśmiechy.


11 komentarzy:

  1. Witam, Ksantypo. Komentarz zamieściłam pod częścią pierwszą, bo kolejność czytania też była "odwrócona". Odsyłam, więc do poprzedniego posta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wzruszająco piszesz, masz wspaniałe pióro. Z przyjemnością będę czytać dalszy ciąg Opowieści. Moc serdeczności dla Ciebie na dzisiejszy dzień i na czas wspaniałego słonecznego lata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od komplementu właśnie się zaczerwieniłam, ale na sercu jest mi miło. Dziękuję za uznanie i serdecznie zapraszam na moją stronkę. Przesyłam Tobie również moc pozdrowień i życzenia wspaniałych wakacji. Pa.

      Usuń
    2. Od komplementu właśnie się zaczerwieniłam, ale na sercu jest mi miło. Dziękuję za uznanie i serdecznie zapraszam na moją stronkę. Przesyłam Tobie również moc pozdrowień i życzenia wspaniałych wakacji. Pa.

      Usuń
  3. Pięknie napisane. Miło się czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, cieszę się z tego, że się podoba. Dziwnie się czuję czytając komplementy. Tak już mam. Pozdrawiam serdecznie, przesyłam buziaczki. Pa.

      Usuń
  4. Wiesz kochana... czytałam jednym tchem ... Galopowałam w takim tempie ...że nieomal dostałam zadyszki... Całe szczęście ...że bajki dobrze się kończą....bo w pewnym momencie posmutniałam i żal mi się zrobiło tej biedaczki.... Ksantypko DZIĘKUJĘ ślicznie .... Proszę o jeszcze :)Pozdrawiam cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Jolu. Postaram się napisać jeszcze bajeczkę, coś już zaczęłam, teraz muszę to poskładać. Jakoś ta podła pogoda niezbyt dobrze wpływa na mój nastrój, a pażdzienik jest dla mnie mocno nieprzyjazny z wielu względów. Tymczasem serdecznie dziękuję za odwiedziny, bo każda z nich jest dla mnie radością. Przesyłam pozdrowienia. Pa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jolu, życzę Ci zdrowia, wiele radości i powodów do uśmiechu, zdrówka oraz zasłużonego wypoczynku. Przesyłam pozdrowienia, uściski, całuski. Pa.:))

    OdpowiedzUsuń