Powered By Blogger

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Baśń o czarnym smoku.



   Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami,
w pięknej lesistej, zielonej krainie było duże wzgórze, pod którym rozciągały się
podziemne tunele z grotami. Wielki czarny smok kosmiczny przelatując obok
ziemi, to piękne wzgórze swym wzrokiem wypatrzył. Sfrunął na ziemię,
bo podobnych widoków jeszcze nie widział. Wdychał świeżą woń lasu, ziół,
kwiatów, słuchał śpiewu ptaków, pieśni wiatru w gałązkach drzew.
Nie znał pojęcia piękna, lecz się zachwycił.
Przysiadł na pobliskim głazie, słuchał, słuchał i patrzył. Pod jego stopami było
przyjemnie, miękko i chłodno. Na jego nodze przysiadło coś kolorowego
i przemieszczało się wolno, lekko podskakując. Chciał to dotknąć, lecz rozpostarło
skrzydełka i odleciało.
- O, jaki mały smoczek, pomyślał smok i słodko się uśmiechnął.
Podniósł się z głazu i zaczął wolno kroczyć. Dotykał listki, gałązki drzew, kwiaty.
Wszystko uroczo pachniało, aż robiło mu się błogo.
- Zupełnie tutaj inaczej, niż w mojej krainie.
Chodził i wszystko dokładnie oglądał, aż doszedł do wejścia tunelu. W tunelu
było cudnie chłodno, ściany jak skały w jego krainie, więc kroczył dalej.
Olbrzymia grota, do której dotarł błyszczała, mieniła się kolorami, miała zapach
grot w jego ojczyżnie, poczuł się jak w domu. Odłamał kawałek ściany, zjadł ze
smakiem i do snu się ułożył. Obudził się rześki, wypoczęty, zjadł kawałek skały,
wyszedł z groty.
Postanowił zostać na tej dziwnej planecie i lepiej ją poznać.
- Pobędę tutaj kilka przemian księżyca, wszystko poznam, będę miał o czym
opowiadać, jak wrócę do swoich. Wszystkie smoki sądzą, że tylko one istnieją
we wszechświecie. Ale się zdziwią. Muszę coś ze sobą zabrać, bo mi nie uwierzą.
  Zwiedzał smok nową krainę, zwiedzał, aż się zasiedział. Jak tylko pomyślał
o odlocie, robiło mu się smutno.
Zaprzyjażnił się ze wszystkimi zwierzętami  i ptakami w lesie, a że był bardzo
zdolnym kosmicznym smokiem, szybko poznał ich mowy. Ptaszki czyściły go
z pchełek, zwierzęta tłumaczyły mu , jakie właściwości mają zioła, które rośliny
są smaczne, a które trujące. Po kilku miesiącach znał wszystkie tajemnice lasu.

   Pewnego razu w lesie zjawił się na pięknym koniu królewicz z dalekiej krainy.
Towarzyszył mu wierny giermek. Kiedy zobaczyli dziwnego stwora na polanie,
chcieli uciekać, lecz konie ze strachu stanęły dęba, potem zaryły kopytami
w ziemię i okropnie się trzęsły.
- No to po nas, giermek płaczliwie wyjęczał.
- Jeszcze żyjemy, mój drogi przyjacielu, nie widać przecież, aby ten czarny potwór
miał złe zamiary.
Rzeczywiście, smok nie wykazywał żadnej nerwowości, jedynie trochę się zdziwił.
- Widocznie nie poznałem jeszcze wszystkich zwierząt na tym globie. Tylko
dlaczego tak strasznie się wszyscy trzęsą. Wiatru nie ma, a temu mniejszemu
aż pióra fruwają.
Ptaszek, który siedział na jego ramieniu zaćwierkał cichutko.
- Ci co stoją na dwóch nogach to ludzie, a ci co stoją na czterech, to konie.
Ludzie są panami tej ziemi, konie noszą ich na swych grzbietach, aby było lżej
i szybciej.
- Ale dlaczego się tak trzęsą, jest przecież ciepło.
- Oni się ciebie boją.
- Co to znaczy   ptaszku ?
-Widziałeś myszkę, która ucieka przed sową. Ona się boi sowy.
- Rozumiem, ale je nie chcę ich pożreć.
- Oni tego nie widzą, musisz jakoś im to okazać.

Smok ruszył  w kierunku królewicza i giermka ostrożnie i powoli, tłumacząc we
wszystkich leśnych językach, że jest przyjacielem.
Konie zarżały i uciekły w las. Ich właściciele skamienieli z wrażenia, zamknęli
oczy, czekając na rychły koniec. Jednak nic złego się nie stało.
Smok obejrzał ich ze wszystkich stron dokładnie, pogładził ich długie włosy,
posmyrał w policzki, dotknął ich szat.
- Uważaj przyjacielu na te twarde patyki u ich boków, ćwierka ptaszek, są bardzo
ostre, możesz się skaleczyć. Oni nimi zabijają ludzi, czasami zwierzęta.
- Ludzie zabijają ludzi , w jakim celu ?
- Prowadzą ze sobą wojny .
- Och, nie wiem, czy zdołam polubić ludzi.
- Nikt ich nie lubi, smoku ! Ale uważaj, potrafią być grożni. Coś o nich wiem.
Tam, gdzie są ludzie, jest cierpienie.
- Nie martw się o mnie, jestem nieśmiertelny.

   Smok przysiadł na trawie, patrzył i czekał, aż ludzie otworzą oczy, zrzucą z siebie
strach. Lecz oni nie mieli odwagi spojrzeć.
Ujął ich za ręce i wolno poprowadził do skały z tryskającym żródłem. Opryskał ich
zimną wodą i mówi do ptaszka.
- Ćwierkaj wesoło, zawołaj inne, niech też śpiewają.
Cały las zabrzmiał wesołym ptasim chórem. Leśne zwierzęta ciekawie spoglądały
zza drzew, jak ta historia się zakończy. Smok kiwnął do zwierząt, aby przyniosły
pięknych owoców pod grotę.
Najpierw otworzył oczy książę, popatrzył na stadko ptaszków fruwających radośnie
nad głową smoka, szturchnął w bok giermka.
- Otwórz oczy i popatrz.
Giermek spojrzał, otworzył ze zdziwienia gębę.
Ptaszki skończyły śpiewy, a ich dobiegł szmer bijącego żródła. Cóż to była za woda.
Zimna, smaczna, orzeżwiająca.  Napili się do woli, wykąpali w strumieniu
i niepewnie stanęli przed smokiem, który w obu łapach trzymał ich ostre szpady.
- No, ładnie nas załatwił, mruknął giermek.
- Niesamowite, potwór, a myśli i działa jak człowiek. Lepiej mieć się na baczności,
stwierdził królewicz.
Smok grzecznie wręczył im szpady, wskazał drogę.
- Jak dał nam się napić i wykąpać, może nas nakarmi, mówi królewicz.
- A następnie nas podsmaży i zje na kolację. Ciekawe, którego najpierw, szydzi
giermek.
Przed grotą na pachnącej trawie leżały pięknie ułożone smakowite leśne owoce.
Smok wskazał łapą na pachnące przysmaki, zaśpiewał jak ptak, odchrząknął po
smoczemu i przysiadł na głazie przed grotą.
- Jak nas zaprasza, warto się chyba najeść przed śmiercią, orzekł głodny giermek.
- Widać jest gościnny, zaśpiewał jak ptaszek. z pewnością nie jada ludzi,
zażartował królewicz.
                                                               
Najedli się do syta soczystych owoców,ziewnęli szeroko.
- Z pewnością chcą spać, ziewają jak wszyscy, może nie są tacy żli, pomyślał smok.
  Podniósł się z głazu, stanął u wylotu groty i życzliwie ich przywołał miłym
głosem wesołej wiewiórki.
-  Coś takiego, ta poczwara mówi wszystkimi językami leśnych zwierząt. Legendę
o takich stworach opowiadała mi moja niania. Nazywała ich smokami. Podobno
mają swoją ojczyznę bardzo wysoko i bardzo daleko, gdzieś wśród odlewgłych
gwiazd na niebie. Może ten zbłądził w przestrzeni , znalazł schronienie na ziemi.
  Książę wstał, poszedł za smokiem, giermek za nim.
- Nawet tu bezpiecznie i miło, orzekł praktyczny giermek. Wolę wierzyć, że nas
nie schrupie we śnie.
  Położyli się na wygodnym posłaniu z suchego mchu i trawy, z miejsca zasnęli.
Rano odetchnęli z ulgą i radością.
- Skoro żyjemy, nic nam tutaj nie grozi. Nawet wilki na nas nie naskoczą, bo
jesteśmy gośćmi smoka.
Znów zjedli dobry posiłek z jagód i owoców. Tęskno im było za jakąś dziczyzną,
lecz sobie odpuścili. Skoro tak wielki smok nie jada mięsa, oni też mogą.

  Smok nie odstępował, dotrzymywał im towarzystwa, co krok coś wskazywał,
dotykał języka, wydając dziwne dżwięki. Królewicz był dość bystry, pojął o co
mu chodzi.
-  Ależ ten smok jest mądry. Chce się nauczyć ludzkiego gadania, wykrzyknął
z zachwytem.
- Taki stwór gadający ludzkim językiem może przysporzyć nieszczęścia.
- Ty głupi, idż lepiej w las szukać konie, musimy wyruszyć do domu.
- Z pewnością wilki je pożarły, jest ich tutaj pełno, mogły nie uciekać durne.
- Chyba masz rację. Tylko bez koni lepiej w daleką drogę nie wyruszać. Muszę
szybko nauczyć smoka mówić po naszemu, on z pewnością coś wymyśli.
- Królewiczu, może lepiej tego nie robić, smok nie jest odpowiednim towarzystem
dla człowieka.
- Milcz, idż nazbierać grzybów i jadalnych korzeni, zrobimy sobie gorącą kolację.

Królewicz spacerował ze smokiem po lesie, wieczorami siadał z nim przed grotą,
uczył wymowy i znaczenia słów. Nie minął miesiąc, byli serdecznymi przyjaciółmi.
Smok płynnie mówił, wszystko rozumiał, aż miło było słuchać.
Jednak nadszedł czas pożegnania. Trudno było królewiczowi żegnać tę piękną,
żyzną krainę, obfitą w jedzenie i krystalicznie czystą wodę.
Smok zaproponował królewiczowi, że przeniesie ich na własnym grzbiecie.
Przecież jest silny, świetnie fruwa, po to ma się przyjaciół, aby im pomagać.
- Słuchaj smoku. Co byś powiedział, gdybym  w tej krainie zbudował gród dla swego
ludu. W stolicy królestwa jest już dość ciasno, ja niedługo biorę sobie żonę, chętnie
z nią zamieszkam we własnej posiadłości. Sprowadzę poddanych, zorganizuję nowe
królestwo.
- To jest ziemia ludzi, ja jestem tu jedynie gościem. Pomogę przy budowie miasta,
dam ci ochronę. Mam wielką moc, tych których kocham nie pozwolę skrzywdzić.
Ty i twój lud będziecie żyć bezpiecznie. Wracaj i buduj własne państwo.
Pod osłoną nocy przeniósł swych przyjaciół, wrócił i czekał.

Królewicz przybył z budowniczymi, licznymi fachowcami, zaczęli stawiać stolicę
dla nowego państwa. Praca szła sprawnie i szybko. Smok wyrywał drzewa, przenosił
ciężary, nocami czuwał nad ich bezpieczeństwem. Ludzie obcych plemion na wieść
o budowie grodu przybywali licznie. Jedni byli chętni się osiedlić, inni grabić, ale ci
szybko rezygnowali z zamiaru, kiedy zobaczyli krążącego w górze czarnego olbrzyma,
nieznanego grożnego stwora . Krążyły opowieści o jego sile i miłości do młodego
władcy. Przypomnieli sobie starą przepowiednię o smoku z gwiazd, który ukochał
jedno państwo i postanowił je chronić na wieli.

Gród wyrósł szybko, mocny i piękny. Po upływie roku królewicz przywiózł młodą
narzeczoną. Zaślubiny i uczta weselna odbyły się w nowym zamku, wszyscy
obywatele grodu byli świadkami. Królewicz ogłosił nowe królestwo, jego ojciec
włożył mu na głowę złotą koronę. Po środku korony był piękny czarny smok
ze szlachetnego kamienia. Na szczycie zamkowej wieży , czarny, żelazny smok
symbolicznie ogłaszał wszystkim, że jest strażnikiem ukochanego ludu i panującego
króla.

Gdy ludzie radośnie ucztowali , czarny smok usiadł przed grotą i zwiesił głowę.
- Chyba wiem, o czym myślisz, zaćwierkał ptaszek. Przyszła pora pożegnania, czy
się mylę.
- Nie ptaszku, ty się nigdy nie myliłeś, jesteś maleńki lecz mądrość u ciebie wielka.
Pokochałem królewicza, tę piękną ziemię, lecz muszę wracać. Moje miejsce jest
w innym świecie, świecie smoków, to jest planeta ludzi.
Jestem tu obcy, widzę strach w ich oczach, kiedy mnie widzą. Królewicz jest teraz
mężem, jest władcą, nie mogę stawać mu na drodze, bo władza to wielka
odpowiedzialność . Chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale zrezygnował.
- Miałeś smoku zabrać ze sobą coś na pamiątkę, chętnie ci dam jedno swoje piórko,
ale chyba nie muszę.
- Zabiorę ze sobą wspomnienie, miłość do ciebie i królewicza i obraz piękna ziemi,
która skradła moje serce. Pozostanie to we mnie na wieki, lecz zostanie tajemnicą.
Żegnaj przyjacielu. Kiedy królewicz tutaj przyjdzie i zobaczy tylko ciebie, zrozumie.

  Ptaszek patrzył na odlatującego przyjaciela, cały wypełniony miłością. Wszystko co
było najlepsze w jego ptasim życiu, otrzymał od smoka. Ludzi musiał się bać, smoka
nie. Poznał smoka dogłębnie, rozumiał jego decyzję o zachowaniu tajemnicy przed
swoimi braćmi o ziemi i ludziach, bo świat ludzi i ich , to dwa odrębne światy i nigdy
nie powinny się spotkać.
Smok oddał ludziom rok swojego życia, pomagał im zbudować własną przyszłość,
a jednak odczuwał niechęć ludzi, często wrogość i strach przed sobą.
Ptaszek czekał na przyjście królewicza, zrobił nad jego głową trzy okrążenia i odfrunął
na zawsze.

  Od tamtego czasu, w każdą rocznicę koronacji królewicza, ludzie widzieli nocą
przelatujący nad grodem cień czarnego smoka.
                                                                                              KONIEC


mały ptaszek - przyjaciel czarnego smoka




 


6 komentarzy:

  1. Poczekam na ciąg dalszy.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec już napisany, Basiu. Nie wiem, czy Ci się spodobał, ale planowałam inny i do końca nie wiedziałam, co z tym fantem zrobić. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
    2. Wiesz ,Ksantypo,coś mi się wydaje ,że ukazałaś bardzo idealistyczny świat.To w raju człowiek żył w zgodzie z naturą,rozumiał mowę wszystkich stworzeń,ale to trwało krótko i szybko się skończyło. Oczywiście z winy człowieka.Trudno mi uwierzyć w powtórkę.No i czarny smok jakoś nie budzi mojego zaufania.Uczciwie mówiąc,trochę ta bajka jest przegadana. Nie gniewaj się,ale poprzednie opowieści były znacznie lepsze.,ale ja nie jestem od oceniania.Innym może się właśnie ta bajka podobać.Dobranoc.

      Usuń
    3. To jest typowa bajka, a bajka ma swoje prawa, w dodatku bajka o smoku. Człowiek w bajce zna tylko swoją mowę, mowę wszystkich poznał smok. A powtórki z raju w tym wydaniu człowieka, jakie jest obecnie, z pewnością nie będzie. Odnośnie smoka, to ludzie chyba podświadomie nie lubią smoków, ale ja je zawsze lubiłam, te z bajek. Bajka o smoku jest dość przewrotna, bo smok i ptaszek okazali się ogólnie biorąc, lepsi od ludzi. Tylko królewicz się wyłamał, zaakceptował odmienność smoka i potrafił się z nim zaprzyjażnić. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Mój wnuczek kilka miesięcy temu był zafascynowany smokiem wawelskim w różnych wersjach. Musiałam mu opowiadać, pokazywać bajeczki w komórce i wymyślać zabawy o tej tematyce. Na razie zapomniał. Ale widzę nową możliwość po dokończeniu tej wersji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale mu się nie dziwię, mnie smoki też fascynowały od kiedy tylko pamiętam. Dziwnie zawsze mi się podobały, po dziecinnemu byłam po ich stronie. Dlatego po wielu przeżytych latach śmiem twierdzić, że są często lepsze niż co niektórzy ludzie. / To też taki baśniowy wniosek /. Pozdrawiam.

      Usuń