Powered By Blogger

sobota, 16 kwietnia 2016

Trza sioć mak

   Siedzi stary dziadek na zydelku koło pieca, poprawia aparat słuchowy i pyta.
-  Mańka, co my momy, wiosnę czy jesiń, bo tak jakoś zimno.
-  Wiosnę, stary, wiosnę, jakoś tako długo.
-  Trza sioć mak,Mańka.
-  Jaki mak, coś oszaloł stary ?
-  Jo oszaloł ? Trza sioć mak na placki, zawszy my sioli.
-  To było stary bardzo dawno tymu, tero ni możno.
-  Ze co ?, pyta dziadek poprawiając aparacik.
-  Dziadku, wtrąca wnuczka głośno, teraz nie wolno siać maku.
-  A cymu nie wolno ?
-  Bo idzie się za to do paki.
-  Nie pojmuje cymu to. Mój dziadek sioł, ociec sioł, jo sioł i nas nie wsodzali
do mamra.
-  Taki przepis dziadku, bo ludzie robią z tego opium, a to groźny narkotyk,
a szczeniaki ćpają co podleci.
-  Jakie szczynioki, ni momy szczynioków.
-  Cicho być, nie odzywej się do dziadka, un mo już skleroze i w dodatku
głuchy.
-  Jo wszystko słysze, a sklerozy ni mom, ino czasym coś mi sie zapumni.
Ty tyż ciągle szukosz drobnych w torybce.
-  Bo mi nasze szczynioki podbirajom drobnice.
-  Przecie my ni momy szczyników.
-  Twoje prawnuki dziadku, domowe złodziejaszki, wciąż babci drobne
podbierają z torebki.
-  Niech trzymo piniądze przy dupie, kiedy w dumu domowe złodzieje
grasują.
-  A skąd mosz mak na placki ?
-  A stary znów o tym maku. Po co ci mak potrzebny ?
-  Na placki, mówie.
-  Jak bedom świnta, kupie se w sklepiku.
-  A skund mają mak w sklepiku, jak ni możno go sioć. Chyba nie śtuczny.

Do domu wchodzi sąsiadka, siada na stołku i włącza się do gadki.
-  O jakim śtucznym maku dziadek godo ? Jo słyszała ino o śtucznym minsie,
ale tero to ponoć ni ma naturalnygo jadła, wszyćko śtuczne.
-  Wiecie co, ja czytałam o tym, jak się takie mięso robi - chwali się wnuczka.
-  Naprowde już robiom, a niby jakim sposobym ?
-  To cała technologia, babciu.
-  Opowiadej dziecko, woła sąsiadka i na stołku się poprawia. Chyba bym
wypiła kawkę.
-  Jaką ?
-  No tom bez tego plucia.
-  Zaraz pani zrobię, zadeklarowała się młoda. Ale mówię wam, w tej bardzo
smacznej kawie jest ponad 800 sztucznych dodatków.
-  To być ni może. Jak sie tam pomieszczom. Ale zrób, wypiję z dodatkami,
bo innych już chyba ni ma.
Wnuczka podała sąsiadce kawę, a sąsiadka mówi.
-  No, godej o tym śtucznym minsie. Cy u nos już to robiom ?
-  Może jeszcze nie produkują, ale sprowadzają i dodają do gotowych
potraw.
-  To smyki, wykrzykuje dziadek, jo sklepowygo jeść nie beda.
-  No godej, zachęca babcia wnuczkę.
-  Wiecie, mięso sztuczne robią z soi. Mielą tę soję, moczą w sodzie kaustycznej ,
później z tej masy robią cienkie nitki, które sklejają, myją w wodzie, pokrywają
białkiem z jajek. Następnie kroją na kawałki, suszą, pakują i już gotowe. Jak się
rozmoczy, doda przypraw, ugotuje, to jest mięsna potrawa. Takie sojowe mięso
dodawane jest do pierogów, gulaszu, pasztecików, wędlin. Są nawet kotlety
sojowe, zupełnie jak z mięsa.
- Jo już nie kupie gotowych pyzów, stwierdziła babcia. Ani pirogów.
-  Ani jo. A te pirogi minsne zaro z lodówki wyrzuce, postanowiła sąsiadka.
-  Co uni jeszcze inszego śtucznego majom w tych sklepach.
-  No, na przykład paluszki i szczypce krabowe, te tańsze.
-  Tyż śtuczne ?
-  Nie tak do końca, śmieje się wnuczka. Niby to kraby, ale to zwykłe ryby
morskie, zmielone , przerobione i udają kraby.
-  Jo takich wynalazków krabowych jeszcze nie jadła, rzekła sąsiadka.
-  Tero to wszyćko przerobiom, wykrzykuje dziadek. A najbardziej te baby.
W ty telewizji to babki wyglądają młodzi niż ich wnuczki. Wszyćko majom
śtuczne. Ciekawe, czy tyż to na dole.
-  Stary dziadu, ni mosz zymbów, a godosz o dupie. Tam się nicego przerobić
nie do. Co stare, to stare.
-  Dziadku, nie słuchaj babci, zatacza się wnuczka ze śmiechu. Teraz wszystko
zoperują, również na dole.
-  Nie opowiadoj bzdur, zaperzyła się sąsiadka. A jak tam to wszystko
naprawić, wyminić się nie do. Co stare, stare bedzie.
-  Pani sąsiadko, chirurdzy plastyczni wszystko odnowią, wystarczy mieć kupę
kasy. Z mężatki po kilku porodach za pieniądze zrobią dziewicę.
-  Nie godej, skarciła ją babcia. No, ale chłopom to już nijak nie pomogom,
jak im zwindnie.
-  Napompują mu , odświeżą, wstawią implanty, dadzą protezę.
-  To może docie kumo dziadka do łodnowy, zaśmiała się sąsiadka.
-  Mnie zostawta w spokoju, powiedział dość spokojnie dziadek. Może mom
zwisy, zniszczuny słuch, ale rozum mom dobry. Niejedyn młody by taki chcioł.
-  Racja dziadku. I w dadatku jesteś normalny.
-  Tyn twój chłop sąsiadko jest głuchy, kiedy nie chce słyszeć. Cwaniok.
-  Zawsze tak mioł, słyszoł kiedy chcioł.
-  Jak bym chcioł wszystko słyszeć, to bym cie już downo musioł rzucić. Ale wy
wszystkie tekie some, lepi mieć babe swojom, niźli cudzom.

Wnuczka zaśmiała się znowu, bo dziadek w tym jednym zdaniu zawarł całą
życiową swą mądrość.
  - Jak będzie wyglądało życie bez was, kiedy odejdziecie. Z wami życie jest
normalne, pomyślała i posmutniała. Wszystko będzie inaczej. Ale czy lepiej ?

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa historyjka. Prosta, ale mądra i dająca do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zawsze wierzyłam w to, że prostota i mądrość chodzą razem, dlatego najbardziej cenię ludzi mądrych w swej prostocie. Ale się wymądrzam, o rany. Pozdrawiam serdecznie Pa.

      Usuń